Szaga 2013 i Jarocin
Wracając z Szagi wybieramy krótszy kilometrowo (choć nie czasowo) wariant przez Jarocin. Trwa tu festiwal więc… sentymenty nakazują się zatrzymać choć na chwilę. Parkujemy, siadamy na rowery i… szukamy… festiwalu… Nie… nie miejsca, ale klimatu, tego co pamiętam z przed 25 lat, kiedy klimat tej imprezy czuło się wszędzie. Na Rynku cisza, nie wierzę, a gdzie Hare Kriszna? Pod kościołami, gdzie zwykle księża częstowali głodnych fanów muzyki kanapkami, gdzie można było przyjść posiedzieć, pogadać, zobaczyć jakiś film z przesłaniem dziś… cisza… Wszystkie okoliczne miejsca, skwery, murki puste. Niby co jakiś czas widać ludzi w skórach, ale kiedyś tu było inaczej…
Mała scena… i znów cisza… Gdzieniegdzie ktoś się próbuje upić... A gdzie pamiętna prohibicja? Jest nijako. Amiga wziął aparat, ale chyba niepotrzebnie… Stadion (to już chyba nie jest stadiom, a może…), słychać Farben Lehre i znów jakoś nijako. Zamiast sprzedawanego mleka i bułek wprost z samochodów dziś mamy ogródki piwne? Zero atmosfery, zero kolorytu… Szkoda, coś umarło… dawno temu i nie udało się tego przywrócić do życia. Punk nie umarł… ale tu go już nie ma...
Choć kusiło mnie kiedyś żeby tu z synem przyjechać, dziś już wiem… nie. To już nie ta bajka. Bardzo nie ta.
Jarocin... coś się tu skończyło© djk71
Ale do rzeczy, bo to tekst nie o punkach tylko o Szadze :-)
Planowanie, głupcze!
Taki hasło powinienem sobie powiesić nad łóżkiem, a może raczej ustawić jako tapetę.
W piątkowy wieczór docieramy do Zaniemyśla, przed nami Szaga, czyli 150km w 15h. Oczywiście nie wyszedł wcześniejszy przyjazd żeby się wyspać przed zawodami, co zrobić… damy radę… Start o północy, mamy chwilę czasu na pogaduchy ze znajomymi.
Odprawa, kontrola wyposażenia (chyba jedyna impreza gdzie ma to miejsce) i dziesięć minut przed północą dostajemy do rąk dwie mapy, każda trochę większa niż A3, a na nich 29 punktów. Flamastry w dłoń i… od czego tu zacząć? Nie da się, jak to niekiedy bywa, narysować prostej pętli. Wariantów zaliczania punktów może być wiele. Z jednej strony to dobrze nie będzie "pociągów", każdy pojedzie inną trasą. Z drugiej strony… łatwo nie jest, do tego sprawę utrudniają nieliczne mosty na Warcie.
Rozrysowujemy pierwsze dziesięć punktów… i jak się potem okaże to był nasz największy błąd. Jeden z dwóch największych. A już tyle razy sobie powtarzaliśmy… Najpierw planujemy całą trasę. Ale adrenalina robi swoje… Dobywające się z głośników… pięć, cztery, trzy… też nie pomaga… A przecież wiemy, że te kilka minut na stracie… ech…
Ruszamy.
PK 4
Skrzyżowanie dróg (za krzakami, południowy zachód)
Banalny punkt, choć emocje sprawiają, że zapominam o jego podbiciu i chcę od razu jechać dalej. Dobrze, że Amiga studzi moje zapędy.
PK 14 - Skrzyżowanie drogi ze strumieniem
Strumyka nie widać więc rozpędzeni go mijamy, ale po chwili rzut oka na licznik i wracamy, jest.
PK 5 -Zakręt drogi (w krzakach)
Dwukrotnie o mało nie skręciłem nogi w rowie, a punkt 3 metry obok...
PK 15 - Granica kultur lasu i pola
Nie lubię "granic kultur", bo czasem znaczą wszystko, tu jest ok.
PK 10 - Szczyt górki
Lampki piechurów pomagają zlokalizować punkt/
PK 27 - Most
Bez poblemu
Lampion zaległ© djk71
PK 19 - Koniec ścieżki
Po prawej stronie zaczyna szczekać jakiś wsiowy burek, ignorujemy go do momentu kiedy nie dołącza do niego z drugiej strony, przyczajony wcześniej, wilczur. Szybka ucieczka i skręcamy w ścieżkę, która ma nas doprowadzić do punktu. Mało przejezdna, ale to tylko kilkaset metrów.
PK 23 - Szczyt góry, dostrzegalna przeciwpożarowa
Niektórzy wybierają zakazaną DK11, my jedziemy jak przykazano z dala od niej.
Punkt zaliczony. Nie pisałem jeszcze o komarach… Momentami można się wściec!
PK 26 - Brzeg stawu, południowo wschodnia strona
Przy wyjeździe z poprzedniego punktu nieco pomyliliśmy ścieżki ale po chwili jest ok. W Krzykosach postój na uzupełnienie energii oraz rozrysowanie dalszego planu działania.
Chwila przerwy© djk71
Punkt podbity.
PK 3 - Brzeg stawu, południowo wschodnia strona
Komary tną wszędzie, nie pomagają różne wynalazki anty…. Mimo pięknego wschodu słońca nie zatrzymujemy się na zdjęcia. Komary nie pozwalają.
PK 29 - Brzeg stawu, północna strona
Przeprawa przez remontowany most kolejowy, z szeroką kierownicą to już wyzwanie.
Po torach© djk71
A raczej obok torów© djk71
Rozpoczyna się przygoda z rowerówką poprowadzoną wałem.
PK 6 - Skarpa ziemna
Piach, świt zaczynają męczyć. Po głowie chodzą myśli, jak po powrocie prześpię się najpierw a aucie, potem w domu… Niedobrze, takie myśli nie pomagają. Przed punktem spotykamy Daniela, jak on tak szybko nawiguje?
PK 8 - Skrzyżowanie wału z rowem
Męczy mnie ta jazda. Trochę km za nami, a teraz długie przeloty, bez konieczności intensywnego nawigowania… nużące, wolę jednak patrzeć w mapę. Krótki odpoczynek na wale.
Kolejna chwila przerwy© djk71
PK - 22 - Zakręt strumienia
Kolejny długi przelot. Marzę o kawie, ale o tej porze tu to raczej niemożliwe. Wracamy w Śremie na drugą stronę Warty, skręcamy w stronę Mechlina i zastanawiam się czemu chcemy dojechać do punktu od południa, a nie łatwiej od północy. Zmieniamy plan i… nie ma punktu. Nie zgadzają się odległości ale po chwili jest strumyk tylko bez lampionu.
Jest strumyk, tylko gdzie punkt?© djk71
Tracimy tu kilkadziesiąt minut. W końcu orientujemy się gdzie popełniliśmy błąd. Za bardzo skorygowaliśmy plan i pojechaliśmy drogą na Luciny. Porażka, a tak dobrze szło. Morale spada mocno. Dopiero dawka "Vervy" i drożdżówka pod sklepem dają nam kolejny zastrzyk sił. Teraz już punkt łatwo odnaleziony.
PK 9 - Ambona myśliwska
Bez problemu. Spotykamy znajomych i nieznajomych, którzy dopiero co wyruszyli na krótszą, dzienną trasę.
PK 2 - Granica kultur, las z łąką
Łatwo trafiamy do punktu. Liczymy ile czasu potrzebujemy na każdy punkt żeby mimo wcześniej straty być w stanie zebrać komplet. Będzie ciężko, ale jest szansa.
PK 28 - Mostek, północna strona
Jest :-)
Pod mostkiem© djk71
PK 25 - Szczyt góry (Łysa Góra)
Szacun dla Darka. Tu się chwilę zamotałem i jadąc z tej strony chyba bym punktu nie znalazł. A przynajmniej nie tak łatwo.
PK 18 - Głaz pamiątkowy, skrzyżowanie dróg
Nawigacyjnie banalnie. Na miejscu czeka na nas woda.
Wodopój© djk71
PK 11 - Koniec drogi, granica lasu i łąki
Brawa dla ojca z kilkuletnim synem, malec dzielnie maszerował ;-) Prosty punkt.
PK 17 - Granica kultur, las z łąką
Udaje się przekroczyć rzeczkę i…
Na drugi brzeg© djk71
... czeka nas po raz kolejny trochę piachów. Do tego kawałek dalej coś mnie niespodziewanie zatrzymuje. Ktoś rozciągnął w poprzek drogi pastucha. Dobrze, że tak tylko się skończyło.
Chwilę później jest punkt, ale mimo, że był blisko to zajął nam trochę czasu. Wracamy do Zaniemyśla.
PK 24 - Pomnik przyrody, dąb
Uzupełnienie zapasów, krótki popas i pochylenie się nad mapą po raz kolejny. Południe. Zostało nam do zaliczenia 8 punktów i 3 godziny czasu. Patrząc na odległości i dotychczasowe tempo to może być ciężko.
Znajdujemy kilka dębów, dąb na skrzyżowaniu robi wrażenie.
Gdzie jest rower?© djk71
PK 21 - Skarpa ziemna, u góry
Niezbyt wysoka :-)
PK 13 - Skrzyżowanie drogi ze strumieniem, południowa strona
Z rozpędu przejeżdżamy za daleko (a gdzie pomiar odległości?) i musimy wracać. Z trudem dostrzegamy lampion, ale łatwiej niż strumyk :-)
PK 7 -Skrzyżowanie drogi ze strumieniem
Punkt odnaleziony bez problemu, ale wiemy już, że będziemy musieli chyba odpuścić dwa punkty. Szkoda.
Zielony strumyk© djk71
PK 16 - Stara żwirowania, południowy narożnik
Bez przygód.
PK 20 - Skrzyżowanie ścieżki z rowem
Jak poprzednio :-) Odpuszczamy PK 1 i PK12 i wracamy do bazy.
Meta
W okolicach Polesia spotykamy Jurka, który nie pozwala nam się lenić i w słusznym tempie pilotuje nas do mety :-) Jest trochę po 14-tej. Dojeżdżamy w czasie, ale bez dwóch punktów… Gdyby nie błąd przy 22, gdybyśmy zaplanowali od razu cała trasę… Gdyby ciocia miała wąsy…
Patrząc w domu na mapę, na spokojnie, jesteśmy w stanie zmodyfikować trasę tak żeby wyszło ok. 155km (doliczając 5% błędów pomiaru mapy wchodzi ok. 162km), nam w terenie wyszło 183km bez dwóch PK, za to z dodatkowymi kilometrami na życzenie.
Pogawędki z Jurkiem co chwile przerywane są krótkimi wymianami spostrzeżeń z innymi zawodnikami. Szkoda, że tak mało czasu mieliśmy żeby na spokojnie pogadać. Bardzo szkoda.
Kąpiel, obiad i… do domu… przez Jarocin, ale o tym już pisałem….