Powrót z Żywca
Czas na powrót. Wczoraj wieczorem dołączyli do nas na rowerach Andrzej i Tomek. Wracamy wspólnie. Po drodze jeszcze wjazd na Żar. Kiedy my kończymy się pakować i żegnać, Tomek rusza. Dogonimy go po drodze.
W pierwszym napotkanym sklepie uzupełniamy zapasy. Rzut oka na zegarek i dochodzimy do wniosku, że odpuszczamy podjazd. Andrzejowi się spieszy. Telefonicznie ściągamy Tomka z trasy… Ciekawe co mówił kiedy się okazało, że wspinał się niepotrzebnie ;-)
Przez Międzybrodzie Bialskie, Porąbkę, Kobiernice (tak wiem… przepraszamy Elu i Piotrze, ale nie było szans tym razem) docieramy do Kęt. Zaczynamy szukać jakiegoś miejsca na uzupełnienie płynów i coś do zjedzenia, ale pierwsza knajpka pojawia się dopiero w Bestwinie. Chwilę wcześniej Tomek prezentuje nam na asfalcie klasyczne OTB. Dobrze, że zawieszony na kierownicy kask nie był potrzebny.
W Czechowicach Andrzej decyduje się od nas odłączyć. Spieszy mu się bardziej niż nam. My za to na promenadzie w Goczałkowicach fundujemy sobie pyszny obiad. Zimne Karmi wydaje się być najlepszym z piw.
Ruszamy i zaczyna padać. Na szczęście niezbyt mocno. I niezbyt długo.
Nad jeziorem Łąka chwila postoju. Krótka zamiana rowerami i po chwili już na swoich rumakach jedziemy dalej.
Jak jezioro może się nazywać Łąka?© djk71
W drodze do Orzesza, w lesie natrafiamy na małą kapliczkę opisaną jako Maryjka na Branicy.
Maryjka na Branicy© djk71
Chwilę później krótki postój na przedmieściach Orzesza.
Jeszcze tylko parę kilometrów i jesteśmy w Gierałtowicach. Tu żegnamy się z Tomkiem, który właśnie zaliczył pierwszą w życiu setkę :-) Teraz czas na kolejne :-)
Kawałek dalej rozstajemy się również z Amigą. I tak daleko nas odprowadził.
Samotnie docieram do domu. Na podjeździe z Rokitnicy doganiam szosowca i już na wjeździe na osiedle wyprzedzam go bez problemu. No w każdym razie tak to wyglądało :-)