Dzień 8 – Powrót
Sobota, 17 maja 2008
· Komentarze(4)
Kategoria Z kamerą wśród..., W towarzystwie, od 100 do 200km, Biesy i Czady, podkarpackie, Polska niezwykła, W górę
Dzień 8 – Powrót
Po śniadaniu żegnamy gospodarzy i ruszamy po oponę. Damian pierwszy (jak mówi pojedzie „powoli”), ja jeszcze chwilę marudzę i zaczynam go gonić. Mimo wystającego balona tak się rozpędził, że kiedy ja docieram do Ustrzyk, on już zmienia oponę w sklepie dyskutując ze sprzedawcą o KSU. Okazuje się, że w sklepie pracuje człowiek, który czasem z chłopakami grywa na koncertach.
Ostatnie zakupy pamiątek i ruszamy do Przemyśla. Oczywiście w miarę możliwości bocznymi drogami.
Po drodze Arłamów – długi podjazd. Dawny rządowy ośrodek wypoczynkowy, miejsce internowania m.in. Lecha Wałęsy. Sam ośrodek fajny, choć nie tak go sobie wyobrażałem (zbyt luksusowy jak na miejsce internowania?). Za to fantastyczny zjazd i podjazd pod samym ośrodkiem – trudno by go było z tej strony szturmować. Nowy rekord prędkości – bez pedałowania – 64,15km/h
Dalej Posada Rybotycka i „najstarsza zachowana cerkiew w Polsce, a zarazem jedyna obronna” – w rzeczywistości okazuje się być do bólu nieciekawa.
Chwila przerwy i dlaej w drogę.
Dalej trochę terenu (znów mi się podobało szaleństwo na zjeździe) i wylatujemy na DK28. Spokojnym tempem dojeżdżamy do Przemyśla.
Obiadek i... chyba opadamy z sił. Miasto piękne, zupełnie inaczej je sobie wyobrażałem, ale już chyba brakuje nam sił. Nie chce nam się zwiedzać. To chyba bliskość domu wywołuje w nas chęć odpoczynku.
Zostajemy na piwie. Nadchodzi czas odjazdu pociągu. Doprowadzamy rowery do dworca (po piwie nie jeździmy). Pakujemy się do przedziału, na szczęście jest rowerowy i… to już prawie koniec.
Mimo, że dzisiejszy dzień był już właściwie drogą powrotną, wcale nie był mniej fajny niż wszystkie poprzednie. Ale chyba już chcemy być w domu, choć na chwilę… ;)
<==Dzień poprzedni Dzień następny ==>
Profil trasy, mapa i alternatywny opis dnia na blogu Damiana
Po śniadaniu żegnamy gospodarzy i ruszamy po oponę. Damian pierwszy (jak mówi pojedzie „powoli”), ja jeszcze chwilę marudzę i zaczynam go gonić. Mimo wystającego balona tak się rozpędził, że kiedy ja docieram do Ustrzyk, on już zmienia oponę w sklepie dyskutując ze sprzedawcą o KSU. Okazuje się, że w sklepie pracuje człowiek, który czasem z chłopakami grywa na koncertach.
Ostatnie zakupy pamiątek i ruszamy do Przemyśla. Oczywiście w miarę możliwości bocznymi drogami.
Po drodze Arłamów – długi podjazd. Dawny rządowy ośrodek wypoczynkowy, miejsce internowania m.in. Lecha Wałęsy. Sam ośrodek fajny, choć nie tak go sobie wyobrażałem (zbyt luksusowy jak na miejsce internowania?). Za to fantastyczny zjazd i podjazd pod samym ośrodkiem – trudno by go było z tej strony szturmować. Nowy rekord prędkości – bez pedałowania – 64,15km/h
Dalej Posada Rybotycka i „najstarsza zachowana cerkiew w Polsce, a zarazem jedyna obronna” – w rzeczywistości okazuje się być do bólu nieciekawa.
Chwila przerwy i dlaej w drogę.
Dalej trochę terenu (znów mi się podobało szaleństwo na zjeździe) i wylatujemy na DK28. Spokojnym tempem dojeżdżamy do Przemyśla.
Obiadek i... chyba opadamy z sił. Miasto piękne, zupełnie inaczej je sobie wyobrażałem, ale już chyba brakuje nam sił. Nie chce nam się zwiedzać. To chyba bliskość domu wywołuje w nas chęć odpoczynku.
Zostajemy na piwie. Nadchodzi czas odjazdu pociągu. Doprowadzamy rowery do dworca (po piwie nie jeździmy). Pakujemy się do przedziału, na szczęście jest rowerowy i… to już prawie koniec.
Mimo, że dzisiejszy dzień był już właściwie drogą powrotną, wcale nie był mniej fajny niż wszystkie poprzednie. Ale chyba już chcemy być w domu, choć na chwilę… ;)
<==Dzień poprzedni Dzień następny ==>
Profil trasy, mapa i alternatywny opis dnia na blogu Damiana