Bieszczady - dzień 1 – Początki są trudne
Tuż po wschodzie słońca spotykam się z bratem, który już od kilkudziesięciu minut, w oczekiwaniu na mój przyjazd, zwiedza Rzeszów. Okazuje się, że misternie zaplanowana trasa jakimś cudem zniknęła z GPS-a. Niezły początek, trudno, będziemy improwizować. Nie jest to jednak takie proste, bo strasznie kłócimy się z GPS-em ustalając dzisiejszą trasę z Rzeszowa do Komańczy. On uporczywie nas chce prowadzić drogami krajowymi, których my za wszelką cenę chcemy uniknąć. W końcu kupujemy mapę Rzeszowa i zdajemy się mieć zarys drogi, którą chcemy dotrzeć na południe.
Rzeszowski rynek jest zupełnie pusty tak rano w sobotę.
Szybko się okazuje, że już na wyjeździe z Rzeszowa witają nas… dość strome podjazdy, a wiodące przez wioski drogi z asfaltem jeszcze się nie widziały. Na pierwszym długim zjeździe po usłanej kamieniami drodze mam wrażenie, że starłem hamulce. Zaczynam się bać tego co będzie dalej. Jestem już gotów jechać do Sanoka po zapas klocków. Hamulce to jednak fałszywy alarm. Reszta niestety nie – teraz już tak będzie cały czas, zjazd – podjazd. Czy ja na pewno tego chciałem?
Drogi miejscami coraz gorsze i bardziej strome ale jest wesoło… albo ludzie się dziwią, że chcemy tamtędy jechać, albo jacyś frustraci w audi nie mogą przeżyć, że na zjazdach nie mogą nas zgubić…
Przerwa na posiłek (i chwilę drzemki na krześle w pizzerii w Brzozowie).
Coraz częściej spotykamy wioski, gdzie rządzi drewniana zabudowa. Ma to swój niepowtarzalny urok.
Po 90 km zaczynam być zmęczony. Nawet pasące się owce zdają się pytać, czy my jesteśmy normalni?
Mimo zmęczenia zbaczamy jednak z drogi żeby oglądać okoliczne cerkwie, których tu nie brakuje. Dziwne i straszne są ich historie… jak zresztą historia całego tego terenu.
Takich krzyży będzie tu coraz więcej…
W końcu docieramy do celu. Kwatera nie jest może pięciogwiazdkowym hotelem, jednak nam wystarcza, do tego rowery możemy zamknąć w szopie w towarzystwie przeuroczej kosiarki.
Nieprzespana noc, długa i męcząca droga sprawia, że zasypiam na siedząco. Damian też pada :-)
<== Dzień poprzedni Dzień następny ==>
Profil trasy, mapa i alternatywny opis dnia na blogu Damiana.