Kontuzje?
Rankiem, gdy dzieci jeszcze śpią małżonka mówi... jedziemy.
Ok. Przed śniadaniem wsiadamy na rowery i w drogę. W ramach testów zamieniliśmy się siodełkami. Da się jechać, choć zdecydowanie wolę moje, mimo iż twardsze. Przebiega nam drogę sarenka, a za chwilę zając. Słonko świeci, ptaszki śpiewają, jest jak w bajce. Chcąc uniknąć głównej drogi jedziemy przez Emanuelinę (ciekawa nazwa).
Kościół w Czarnożyłach.
W Gromadzicach żona stwierdza, że czas wracać na śniadanie, do dzieci. Skracamy dystans. Jak się po chwili okazuje, będzie krócej, ale nie szybciej. Piaski jeszcze większe niż wczoraj. Wczoraj dało się jechać, dziś w niektórych miejscach ciężko jest nawet prowadzić rower. Kolejne zające i sarenki.
W końcu po porannej rozgrzewce docieramy do domu. Prawie 20km za nami.
Śniadanko i mały przegląd rowerów.
Zakładam rogi, które kupiłem wcześniej, ale nie zdążyłem założyć. Zmieniłem klocki hamulcowe, wciąż ustawienie hamulców stanowi dla mnie wyzwanie, wciąż mam wrażenie, że to co jest to nie jest ideał.
Po obiedzie ruszamy w czwartkowym składzie (Agnieszka, Anetka, Wiktor i ja). W planie zwiedzanie Wielunia.
Początek trasy podobny do porannego. W słońcu jest przyjemnie, choć kiedy chowa się za chmurami to chłodny wiatr daje mocno o sobie znać.
Jedziemy przez Łagiewniki, podoba mi się ten klimat bocznych dróg wiodących przez wioski, pola, lasy...
Kościół w Raczynie - chyba najbardziej oflagowanej wsi w Polsce.
Wjeżdżamy do Wielunia. Niestety szukając apteki. Anetce zaczyna doskwierać kolano. Po drodze mijamy resztki murów obronnych
Stojących w dość ciekawym sąsiedztwie... kto wydał zgodę na budowanie bloków w takim miejscu?
Kiedy Anetka udziela sobie pierwszej pomocy...
... my zapoznajemy się z historią tego 725-letniego miasta.
Miasta niestety mocno zniszczonego przez II Wojnę Światową. Wojnę, która rozpoczęła się 1 września 1939 roku o godz. 4:40... nalotem Luftwaffe na Wieluń.
Tu stał zupełnie zniszczony w trakcie nalotów kościół św. Michała Archanioła z przełomu XIII/XIV wieku, kolegiata wieluńska.
Przerwa na lody. Duże czy małe? Duże! Były duże ;-)
Kościół św. Józefa
Ratusz
Chwila włóczęgi po parku
Gdzie ja wjechałem?
I oczywiście okrężnie wracamy do domu. Po drodze Agnieszka chce nam pokazać byłą jednostkę wojskową. Okazuje się, że jest tam dziś Ośrodek Konferencyjny Aurora. Jak się bliżej wczytujemy to jest to Międzynarodowa Szkoła Złotego Różokrzyża.
Uwielbiam takie widoki jak ten w Turowie...
Przez Kurów, obok Kopydłowa (znanego z telewizyjnych ballad) docieramy na obrzeża Wielunia. Niestety Agnieszkę też dopada ból nogi. To chyba wina awarii sprzętu (problemy z korbą) - każdy obrót to lekkie odbicie, które przenosi się na kolano Agnieszki. Niestety z każdym km jest coraz gorzej.
Na szczęście w miarę sprawnie przez kolejne wioski docieramy do domu.
Dziewczyny szczęśliwe, że już dom, Wiktor szczęśliwy, że zaliczył kolejny poważny dystans, ja szczęśliwy, bo dopisała pogoda, bo był czas żeby się powłóczyć, bo... było świetnie.
Część pierwsza trasy: Skrzynno-Niemierzyn-Działy-Emanuelina-Czarnożyły-Gromadzice-Skrzynno
Część druga trasy: Skrzynno-Niemierzyn-Działy-Emanuelina-Czarnożyły-Łagiewniki-Raczyn-Wieluń-Turów-Kurów-Dąbrowa-Niedzielsko-Staw-Gromadzice-Niemierzyn-Skrzynno