Szkolenie w Szczyrku

Sobota, 29 marca 2008 · Komentarze(11)
Szkolenie w Szczyrku

Mało czasu. Wciąż za mało, a tak by się pojeździło.

Do tego w weekend dwudniowe szkolenie w Szczyrku. Hmmm, a może by tak wziąć rower ze sobą? Bez sensu, i tak nie będzie czasu na jeżdżenie. Więc może… pojechać na rowerze? Jest to jakiś pomysł. W firmie patrzą trochę z niedowierzaniem, kiedy rezygnuję z wyjazdu samochodem (choć na wypadek załamania pogody miałem zarezerwowane miejsce).

Przegląd roweru, montaż sakw, trzeba wziąć jakieś cywilne ciuchy, kosmetyki itp… sporo tego, ale spokojnie się zmieściło w bocznych torbach. Nie biorę górnej części. Mogłem wprawdzie wrzucić komuś torbę z rzeczami, ale… trzeba ćwiczyć…

5:30 wyjazd z domu. Miało być trochę wcześniej ale nie wyszło. Niewiele pomogło wertowanie map, atlasy internetowe i konsultacje z Ralfem. Nie znalazłem dobrej drogi (czytaj: niezbyt ruchliwej). Jako, że szkolenie o 10, a przede mną około 90 km to nie ma czasu na eksperymenty. Przejeżdżając przez całe Zabrze docieram do DK 44 i ruszam stronę Mikołowa. Mimo, że trasa dość ruchliwa da się jechać szerokim chodnikiem lub poboczem, często nawet za barierką. W Mikołowie zaczyna coś - na szczęście delikatnie - siąpić z nieba. Nie jest dobrze - nie wziąłem niczego przeciwdeszczowego. Na szczęście tylko postraszyło i po 5 minutach jest spokój, nawet jezdnia nie zdążyła się zrobić mokra. Przez Wyry, Gostyń jadę w stronę Kobióra. Ruch dość niewielki. Przez kilka kilometrów próbuje mnie wyprzedzić ciągnik, ale jestem dzielny… ;-)

W Kobiórze chwila przerwy i… wjazd na "jedynkę". Nie było to moim marzeniem ale co? Ja nie dam rady? Dałem, ale jazda mało ciekawa. Duży ruch, mnóstwo tirów, pobocze o szerokości około 80 cm często okazuje się być zbyt wąskie żeby komfortowo jechać (z sakwami). Przed Piaskiem: Zakaz wjazdu rowerów, odbijam w prawo i przez miasto docieram do Pszczyny. Trochę po omacku wracam na "jedynkę" – po drodze kilka znaków o trasach rowerowych, jednak bez wyjaśniania dokąd wiodą. Lecę dalej główną drogą. Goczałkowice, Czechowice-Dziedzice…

W oddali widać dokąd dążę…



Mimo południowego wiatru i sporego bagażu nawet niezłe tempo. Niestety w Bielsku wiatr się wzmaga i zaczyna znów kropić, do tego ogromny ruch. Z trudem przedzieram się przez centrum miasta. Mam dość. Nie cierpię wmordewindu. Do tego za chwilę zacznie się szkolenie – nie cierpię się spóźniać. Chyba mam kryzys, dzwonię, że się spóźnię. Gdyby ktoś mi zaproponował, że przyjedzie i zabierze mnie, żebym się nie spóźnił… kto wie czy bym nie wymiękł. Na szczęście nikt mnie aż tak nie lubi… :-) Na szczęście, bo po minięciu Bielska wracają siły i dość szybko, szybciej niż się spodziewałem widzę tablicę: Szczyrk. Jestem na miejscu.



Zastanawiam się jak w hotelu zareagują kiedy zechcę z rowerem wejść do pokoju, ale jako, że jest to Ośrodek Przygotowań Olimpijskich to nie robi to na nikim żadnego wrażenia… w końcu kolarstwo to też sport.

Całe zmęczenie rekompensuje wejście na salę, a właściwe reakcja kolegów i trenerów. Jako, że po klucz od pokoju wchodzę na salę w rowerowym wdzianku… jestem witany gromkimi brawami, wyraz twarzy niektórych kolegów i trenerów bezcenny ;-) Rower jest tematem wracającym jak bumerang przez cały dzień (i noc).

Myślałem, że uda mi się jeszcze pokręcić chwilę wieczorem, ale tak szkolenie, jak i późniejszy program artystyczny skutecznie mi to uniemożliwiły.

Komentarze (11)

Najlepsze jest to, że wielu z Twoich znajomych opowiada o Twoim wyczynie innym znajomkom, dzięki temu propagujesz jazdę na rowerze.
Myślę, że nie jedna osoba dzięki Tobie już wsiadła na rower, chociaż na chwilę.

Mlynarz 17:31 sobota, 5 kwietnia 2008

Dzięki, Piotrek.

Też żałuję, że się nie przygotowałem - szczególnie w czasach, gdy wszyscy wszystkich nagrywają ;-)

Muszę przyuznać, że wśród różnych żartów na tematy rowerowe, usłyszałem również trochę miłych słów od znajomych :-)

djk71 11:08 sobota, 5 kwietnia 2008

Super sprawa Darku!
Jestem pod wrażeniem i bardzo dumny z Ciebie! :D

Zawsze fajnie jest połączyć jakiś wyjazd służbowy z rowerem. W ogóle fajnie jest pojechać rowerem tam, gdzie zazwyczaj wszyscy jadą autem. :)
Każdy potem patrzy na Ciebie ze zdziwieniem, ale w głębi duszy na pewno troszkę zazdrości tego samozaparcia, wytrwałości i pozytywnego zakręcenia. :)

Cieszy mnie to, że sam jesteś bardzo zadowolony z tego pomysłu i jego realizacji!
Szkoda, że tych braw nie nagrałeś. :D Puszczałbym sobie je codziennie. ;P

Pozdrawiam!

p.s.
I oczywiście gratuluję! :)

Mlynarz 12:56 piątek, 4 kwietnia 2008

katane
Oj, żałuję, że nikt tego nie uwiecznił na zdjęciu :-)

Cieszę się, że wybrałem takie roizwiązanie, że pogoda dpisała i wszystko poszło tak jak miało pójść...

djk71 20:34 poniedziałek, 31 marca 2008

ale chciałabym widzieć te zdziwione miny hehe pewnie nie wierzyli (tak do końca), że Ci się to uda
badzo świetny pomysł to był połączyć pracę (raczej nudną jazdę w samochodzie na szkolenie) i rower
czyli dobrze wykorzystałeś ten czas a przy okazji był to trening dla 'zbadania' swoich możliwości :)

katane 20:12 poniedziałek, 31 marca 2008

Góra jest duża (szeroka) i byłoby ciężko.
Ale jest to jakiś pomysł. Ja mogę wziąć rzeczy duże i lekkie.. :-)

djk71 14:54 poniedziałek, 31 marca 2008

Większa. Jak pisałem, na wyjazd zapakowałem mnóstwo rzeczy i... nie brałem górnej części. Kupiłem w Rudzie, ale tu jest opis.

djk71 14:27 poniedziałek, 31 marca 2008

Byłem w szoku i... nie zdążyłem.
A szkoda, bo przy drugim wejściu w cywilnych ciuchach brawa się powtórzyły... ;-)

Sakwy... duże... bardzo... :)

Dzięki :-)

djk71 13:58 poniedziałek, 31 marca 2008
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ktnie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]