Dziś miałem nadzieję, że Igorek będzie zmęczony i nie będzie chciał jeździć... I będę mógł spędzić wieczór w łóżku przed telewizorem... Niestety nie udało się. Zaraz po powrocie z kościoła znów mnie wyciągnął...
Dziś chciał asfalt więc rowerówką do Rokitnicy, a potem w stronę Osiedla Młodego Górnika. Tam pytanie: powrót asfaltem, czy lasem? odpowiedź jedyna słuszna: lasem ;-) Po drodze trafiamy na... miny... końskie...
Igorkowi się nie podobały :-) Trafił na nie. Ale cóż... to tak jak w życiu... Człowiek też napotyka miny... czasem rzadziej, czasem częściej... a czasem mam wrażenie, że... sam sobie je podkłada...
Ostatnio mam wrażenie, że nie dość, że biegam po polu minowym, to cały czas ktoś nie dość, że podkłada nowe miny to jeszcze z ukrycia do mnie strzela...
Na jednym z przystanków zdjęcie budynku, który mijam dość często, a prawdę mówiąc nie wiem co w nim kiedyś było...
Dobrze, że masz Igorka, bo inaczej zapomniałbyś jak się jeździ na rowerze :-) Ja Igorka nie mam i dlatego zapominam... ;-) Co do pola minowego... Muszę chyba zorganizować jakieś KoRNO, na które, mam nadzieję, przyjedziecie :-)
amiga Dobrze, że mnie wyciągnął. Wyszedłem wcześniej niestety nie dla przyjemności... No to wzywam sapera... WrocNam Może były po niemieckich koniach... :-) biber Wiedziałem, że na Ciebie mogę liczyć... ;-)
Dobrze że Igorek wyciągnął Cię na rower, dobrze, że wyszedłeś wcześniej. Źle, że łazisz po polu minowym, pora zacząć je rozbrajać. Mogę robić za sapera.