Kodeks drogowy
Tydzień pod znakiem braku czasu.
21:30 rzucam do żony "chwilkę się pokręcę" i ruszam. Coś hamulce nie bardzo łapią, szczególnie tył. Czyżby to wynik ostatnich dwóch wycieczek? Regulacja czy wymiana kolcków? Po ilu km przy normalnej (wiem, dla każdego to znaczy coś innego) jeździe powinno się je wymieniać?
Rokitnica i szybka decyzja "Zabrze czy Bytom" - chłodno, ale dla odmiany niech będzie w stronę Bytomia. Jakoś szybko, mimo, że głównymi drogami, wśród samochodów docieram do miasta. Kręcę się chwilę po centrum, wokół Rynku - ale jakoś tak mało ciekawie. Wokół dwóch miejsc, które godne są fotnięcia, jakieś młodociane, lekko wstawione grupki. Nie ryzykuję postoju, wyciągania i ustawiania aparatu - i tak dziwnie na mnie patrzą. Może jestem przewrażliwiony ale jak to mówią "strzeżonego Budda strzeże".
Po drodze w lesie spostrzegam spokojnie stojącą sarenkę. Niestety zatrzymując się, zachowuję się jak ostatni gamoń i skręcam kierownicę w jej stronę puszczając jej wiązkę światła w oczy. No to sobie pstryknąłem zdjęcie. :-(
Po drodze zastanawiam się jak inni rowerzyści traktują kodeks drogowy. Zwykle staram się jeździć zgodnie z przepisami a na rowerze... hmm.
STOP - tylko zwalaniam
Zakaz ruchu (np. w centrum miasta, na rynek) - zdarza mi się ignorować...
Zakaz skrętu - bardzo kusi, szczególnie gdy trzeba daleko objechać, ale na razie respektuję.
Czerwone światło - respektuję ale... co zrobić z tzw. "inteligentną" sygnalizacją, która jakoś nie chce mnie wychwycić dojeżdzającego do skrzyżowania - mam stać i czekać na samochód? Dziś nie stałem. ;)