Wczoraj stałem się bogatszy o kolejne doświadczenie. Wieczorem miałem wątpliwości, jechać - nie jechać? Czyżby powoli uchodziło ze mnie powietrze? Czyżbym zaczął się wypalać? A może po prostu po wyjątkowo ciężkich dniach w pracy nie chce mi się po nocach w zimnie, samotnie włóczyć tymi samymi drogami? Nie! Trzeba być twardym! Ruszam do roweru i... jednak uszło powietrze. Nie, nie ze mnie. Z koła. Trzeba było słuchać starszych i po ostatniej przygodzie trzeba było nie tylko wymienić dętkę ale również... sprawdzić oponę. Oczywiście został w niej malutki (ale jak się okazało wystarczająco duży) ostry kolec. Kolejna wymiana dętki. Następnym razem będę o tym pamiętał. Zrobiło się późno i odpuściłem.
Dziś wizyta koleżanki i... prawie 23. Na szczęście koleżanka boi się wyjść sama do auta więc wychodzę ją odprowadzić, a skoro już się ruszyłem to... z rowerkiem (tym bardziej, że Pro postraszył mnie nadchodzącą pogodą).
Żegnamy się i... tuż przed skrzyżowaniem w Rokitnicy mnie dogania. Jednak Renówka jest szybsza ;-)
Jadę na stację benzynową. Sprawdzimy czy faktycznie da się skorzystać z kompresora do pompowania kół w rowerze. Szok, udaje się. Pompując słyszę, że ktoś się obok mnie zatrzymał. O! radiowóz! Dziwnym wzrokiem patrzyli na faceta z rowerem na stacji benzynowej o 23. Może w większych miastach to normalne, tu, na peryferiach Zabrza (a właściwie to stacja należy chyba już do Wieszowej) to chyba nie jest normalne. Popatrzyli i na szczęście pojechali. Wracam do domu. Na niektórych przełożeniach dziwnie łańcuch się o coś ociera i hamulce z tyłu też jakoś niezbyt naturalnie słychać. Trzeba będzie rano zobaczyć.
BTW: po miesiącu pedałowania zrobiłem 500km. Nie sądziłem, że tego się tyle uzbiera. W zimie.
Komentarze (20)
Brawo Mlynarz!
Kocham to miejsce. W zeszłym roku po długiej przerwie zakochałem się w nich kolejny raz.
Oj, już bardzo czekamy, choć pełni obaw (ja) jak to będzie i czy damy radę.
Najbardziej na południowy wschód wysunięty kraniec Polski, dziki fragment polskich Bieszczadów, odludne, tajemnicze miejsce, gdzie czas zdaje się płynąć wolniej - Worek Bieszczadzki.
"jechać - nie jechać?" - generalnie jeżeli jestem w sytuacji że stawiam sobie takie pytanie, to odpowiedź jest jedna - jechać! :D Praktycznie nigdy nie żałuję:)
Mlynarz Zawsze na początku płaci się frycowe. A co do kombinowania... to.... (mam nadzieję, że brat nie chciał tego schować przed światem) chodzą nam po głowach zarośnięte olchą pola dawnych wsi...
Co do łapania kapci... zawsze trzeba oponę sprawdzić! hehe Nie martw się DJK, też kiedyś nie chciało mi się sprawdzać opony, ale jak w końcu zdarzyło mi się, że po łataniu przejechałem 5 kilometrów i znów złapałem kapcioszka, to zacząłem przykładać się do całej czynności naprawiana gumy... :D
Pro, Tak czy owak, skutek był, zdążyłem jeszcze wyskoczyć choc na chwilą ;-) A co do powietrza też mam taką nadzieję, że już nie powinienem o tym myśleć tylko o następnych 500 i następnych i... :-)
DMK77, Jako, że dziś od rana pada to mogę się zająć serwisem (szczerze mówiąc to nawet mi się śniło, że to robię). :-) Na oponie było 35-60 psi. N astacji nastwaiłem na 3,5. Już się tak nie bój... swoje km robisz :-)
djk71 ja nikogo nie straszyłem :P Potwierdzałem fakty ;) Bo u mnie w Tychach potem padało. I jeśli jesteś zarażony cyklozą to się nie martw o powietrze :P po takiej chorobie nigdy już Ci nie zejdzie :D Pozdrawiam i gratuluje pierwszych 500 km :)
kiedys o 5 nad ranem pompowalem uciekajace caly czas powietrze na stacji. Bylem po imprezie... chociaz nie pamietam tego.. wiem ze pol godziny tam siedzialem i pompowalem. az wejdzie.. niestety nie weszlo ... tyle pamietam.. dziwne...