Siłownia (6) - Wizualizacja celów
Środa, 7 grudnia 2011
· Komentarze(7)
Kategoria Siłownia
Siłownia (6) - Wizualizacja celów
Człowiek wciąż odkrywa prawdy oczywiste. Oczywiście, że wiedziałem o wizualizacji celów, słyszałem, czytałem, próbowałem, a dziś jednak po raz kolejny się zdziwiłem.
Po kolejnej przerwie spowodowanej pracą oraz drobnymi problemami z plecami dziś znów na siłowni. I od startu idzie kiepsko. Zbyt duże obciążenie, czy taki słaby jestem? Nie mam siły. Wysoki puls. Przerywam trzykrotnie ćwiczenie. Jestem bliski rezygnacji. Pójścia do domu. W pewnym momencie na rowerku zmieniam widok ze słupków na górkę i... co? Ja nie dojadę? Przecież już blisko do szczytu.
Dostaję kopa i zapominam o zmęczeniu. Jadę szybciej i już bez narzekania. Widać jak zbliżam się do celu. Zmęczony ale jedzie się już zupełnie inaczej.
Tak samo jest w pracy. Jeśli widać jakiś cel, jakiś szczyt górki, ale konkretny, jasno określony to człowiekowi się chce, ma siły, robi to z entuzjazmem. Przynajmniej ja tak mam. To nic, jeśli potem się okaże, że są kolejne górki do zdobycia. To będą kolejne cele.
Gorzej kiedy człowiek się mozolnie wdrapuje, nie do końca widząc ten szczyt, a co gorsza nie wiedząc, czy jest sens tam wchodzić... Albo jeszcze gorzej... kiedy miał tu wejść, a potem ktoś mu mówi, że właściwie to on by wolał żeby wszedł zupełnie gdzie indziej...
Człowiek wciąż odkrywa prawdy oczywiste. Oczywiście, że wiedziałem o wizualizacji celów, słyszałem, czytałem, próbowałem, a dziś jednak po raz kolejny się zdziwiłem.
Po kolejnej przerwie spowodowanej pracą oraz drobnymi problemami z plecami dziś znów na siłowni. I od startu idzie kiepsko. Zbyt duże obciążenie, czy taki słaby jestem? Nie mam siły. Wysoki puls. Przerywam trzykrotnie ćwiczenie. Jestem bliski rezygnacji. Pójścia do domu. W pewnym momencie na rowerku zmieniam widok ze słupków na górkę i... co? Ja nie dojadę? Przecież już blisko do szczytu.
Dostaję kopa i zapominam o zmęczeniu. Jadę szybciej i już bez narzekania. Widać jak zbliżam się do celu. Zmęczony ale jedzie się już zupełnie inaczej.
Tak samo jest w pracy. Jeśli widać jakiś cel, jakiś szczyt górki, ale konkretny, jasno określony to człowiekowi się chce, ma siły, robi to z entuzjazmem. Przynajmniej ja tak mam. To nic, jeśli potem się okaże, że są kolejne górki do zdobycia. To będą kolejne cele.
Gorzej kiedy człowiek się mozolnie wdrapuje, nie do końca widząc ten szczyt, a co gorsza nie wiedząc, czy jest sens tam wchodzić... Albo jeszcze gorzej... kiedy miał tu wejść, a potem ktoś mu mówi, że właściwie to on by wolał żeby wszedł zupełnie gdzie indziej...