W końcu z Wiktorkiem ;)
Wiku już dawno nie jeździł. Jeszcze dawniejszą datę nosi jego ostatni wpis na bikestats. Od jakiegoś czasu zagaduje, że w końcu by pojechał. Tym bardziej, że jeszcze nie miał okazji wyżyć się na swoim nowym rumaku.
Kiedy dziś po świątecznym śniadanku dowiaduje się, że ja jadę jego oczy zaczynają błyszczeć... Plan miałem inny ale jako, że pogoda fantastyczna i syn ma chęć to oczywiście szybka zmiana planów i jedziemy.
Wygląda na bardzo szczęśliwego.
Od startu straszy mnie, że nie dam mu rady. Mimo, że dziś rano waga pokazała o 5kg mniej niż jakiś miesiąc temu zaczynam się bać :-) W tej sytuacji wybieram teren... może to da mi jakąś przewagę. Postanawiam spenetrować Bytomskie Trasy Rowerowe. Wjazd nie jest zachęcający ale może potem będzie lepiej.
Oznakowanie wygląda spoko (choć momentami nieco nas potem zaskoczy).
Trasa momentami trochę gorzej.
Najpierw zieloną, potem pętelka przez DSD po czerwonej. W DSD jak to w DSD... trochę pagórków..., które chyba nie przypadły Wikiemu do gustu po tak długiej przerwie. Widać trening koszykarski to nie wszystko...
Czasem trzeba odpocząć.
Bo za chwilę znów podjazd :)
Lubię ten klimat Segietu...
Kończymy czerwoną pętlę i wracamy na zielony szlak. Niebieskiego już dziś nie zaliczymy bo czas wrócić na świąteczny obiad. Dojeżdżamy zgodnie z umową na 13:00. Mam nadzieję, że Wiktor wbrew dzisiejszym deklaracjom wkrótce znów do mnie dołączy... bo fajnie tak rodzinnie... Mam nadzieję, że reszta rodzinki też się w końcu wykuruje i odkurzy swoje rowerki...
Chyba trochę przesadziłem z tym terenem na początek... Ale będzie dobrze... I znów będą wpisy na BS u całej rodzinki :-)