Umieranie na Półmaratonie Bytomskim
Sobota, 16 września 2023
· Komentarze(0)
Kategoria Zawody, Z kamerą wśród..., W towarzystwie, śląskie, Bieganie
Czwarty (a właściwie prawie piąty) z sześciu półmaratonów wchodzących w skład PKO Korony Śląskich Półmaratonów.
Czwarty skończony (Katowice, Rybnik, Tarnowskie Góry i teraz Bytom), bo w Piekarach nie dałem rady. Czwarty wymagany do zdobycia Korony.
Celem nie była Korona, celem było comiesięczne mierzenie postępów w ramach przygotowań do startu... z którego zrezygnowaliśmy. Korona miała być przy okazji.
Z docelowych zawodów zrezygnowaliśmy, motywacja zginęła, a "połówki" stały się miarą... upadku...
Dziś na starcie zamiast zwykle towarzyszącej mi żony pojawił się syn. Tyle, że On również postanowił wystartować. Wystartować i poświęcić się... czekając na mnie :-) Bo nie dość, że szybciej to jeszcze na dystansie 10,5 km, czyli jednej pętli.
O ile w TG organizatorzy potrafili stanąć na wysokości zadania, to w Bytomiu... nie zapewnili ani jednej chmurki... :-(
Czyli pełna lampa, tym bardziej, że start o 11:00.
Już po pierwszym kilometrze zastanawiam się, czy nie odpuścić i nie wrócić na start, póki jest blisko. Na szczęście udaje się przegnać głupie myśli i biegnę dalej. Trochę odpoczynku w cieniu, w lesie. Potem znów słońce. Na szczęście są punkty nawodnienia na trasie, bo sam niczego z domu nie wziąłem.
Dobiegając do końca pierwszego okrążenia widzę czekającego już Igora.
Choć przez chwilę krążyły myśli, czy na tym nie skończyć, nie waham się i biegnę dalej.
Łatwo nie jest. Co ja mówię, jest ciężko, nawet bardzo ciężko. Zaczyna się przechodzenie do marszu. Inni, maszerujący zawodnicy ułatwiają mi takie decyzje :-)
Momentami maszerują szybciej niż inni biegną. Może to jest jakiś pomysł na przyszłość...
Jaką przyszłość...? Przecież póki co nie planuję więcej startów. Jeszcze tylko obiecany żonie bieg na osiedlu i obiecany bratowej bieg w Warszawie.
Inna sprawa, że w tym roku miałem wcale nie startować. Wyszło, jak wyszło. Choć każdy z biegów (nawet te, gdzie padałem) zawsze przynosił radość, jakieś kolejne doświadczenie to nie da się ukryć, że jak się nie trenuje to nie ma wielkiego sensu startowanie w zawodach.
Na drugim okrążeniu chyba więcej idę niż biegnę. Kontroluję tylko czas żeby dotrzeć do mety w limicie czasu. I docieram.
Prawie 44 minuty wolniej niż 4 lata temu tu, na tej samej trasie... Wskaźnik spowolnienia - 11 minut/rok :-)
Czekamy jeszcze z synem na dekoracje i losowanie Toyoty, ale nie mamy szczęścia.
Po przyjściu do domu padam.
Czwarty skończony (Katowice, Rybnik, Tarnowskie Góry i teraz Bytom), bo w Piekarach nie dałem rady. Czwarty wymagany do zdobycia Korony.
Celem nie była Korona, celem było comiesięczne mierzenie postępów w ramach przygotowań do startu... z którego zrezygnowaliśmy. Korona miała być przy okazji.
Z docelowych zawodów zrezygnowaliśmy, motywacja zginęła, a "połówki" stały się miarą... upadku...
Dziś na starcie zamiast zwykle towarzyszącej mi żony pojawił się syn. Tyle, że On również postanowił wystartować. Wystartować i poświęcić się... czekając na mnie :-) Bo nie dość, że szybciej to jeszcze na dystansie 10,5 km, czyli jednej pętli.
Przed startem© djk71
O ile w TG organizatorzy potrafili stanąć na wysokości zadania, to w Bytomiu... nie zapewnili ani jednej chmurki... :-(
Czyli pełna lampa, tym bardziej, że start o 11:00.
Już po pierwszym kilometrze zastanawiam się, czy nie odpuścić i nie wrócić na start, póki jest blisko. Na szczęście udaje się przegnać głupie myśli i biegnę dalej. Trochę odpoczynku w cieniu, w lesie. Potem znów słońce. Na szczęście są punkty nawodnienia na trasie, bo sam niczego z domu nie wziąłem.
Dobiegając do końca pierwszego okrążenia widzę czekającego już Igora.
Choć przez chwilę krążyły myśli, czy na tym nie skończyć, nie waham się i biegnę dalej.
Ciepło, ale biegnę© djk71
Łatwo nie jest. Co ja mówię, jest ciężko, nawet bardzo ciężko. Zaczyna się przechodzenie do marszu. Inni, maszerujący zawodnicy ułatwiają mi takie decyzje :-)
Momentami maszerują szybciej niż inni biegną. Może to jest jakiś pomysł na przyszłość...
Czasem brak siły żeby biec© djk71
Jaką przyszłość...? Przecież póki co nie planuję więcej startów. Jeszcze tylko obiecany żonie bieg na osiedlu i obiecany bratowej bieg w Warszawie.
Inna sprawa, że w tym roku miałem wcale nie startować. Wyszło, jak wyszło. Choć każdy z biegów (nawet te, gdzie padałem) zawsze przynosił radość, jakieś kolejne doświadczenie to nie da się ukryć, że jak się nie trenuje to nie ma wielkiego sensu startowanie w zawodach.
Na drugim okrążeniu chyba więcej idę niż biegnę. Kontroluję tylko czas żeby dotrzeć do mety w limicie czasu. I docieram.
Prawie 44 minuty wolniej niż 4 lata temu tu, na tej samej trasie... Wskaźnik spowolnienia - 11 minut/rok :-)
Ładny medal© djk71
Czekamy jeszcze z synem na dekoracje i losowanie Toyoty, ale nie mamy szczęścia.
Po przyjściu do domu padam.