Od dziś obowiązek pojawiania się w maskach w przestrzeni publicznej. Chwila wahania, czy użyć maseczki higienicznej, czy maski przeciwpyłowej, czy może po prostu chusty... W końcu wybór pada na maseczkę przeciwpyłową, ale w plecaku są alternatywy.
Jadę, oddycha się inaczej, ale daję radę. Momentami niestety parują trochę okulary i to mnie denerwuje. Szczególnie jak musiałem się zatrzymać na światłach.
Ciepły poranek. A może to mi było tak ciepło ze względu na maskę? :-)
Komentarze (6)
Co do rowerowej opalenizny to może wspomniana wersja KKK będzie najpowszechniejsza :-)
limit Jak się słóńce pojawi to jeszcze czeka nas oryginalna opalenizna. Rowerzyści zwykle mieli specyficzną, ale to raczej nie dotyczyło twarzy... do teraz... :-) lavinka To tam się coś otwiera... Całe życie człowiek się uczy... Dzięki :-) limit Ma tę moc.... :-) Roadrunner1984 Takich jeszcze nie widziałem... Czekam na pierwszego w wersji Ku Klux Klan :-)
Tak sobie teraz przypomniałem, że napisałem niedawno Darkowi, że pandemia dopiero skłoniła go do ponownych dojazdów do pracy rowerem. Mnie z kolei do zakrywania twarzy, czego nie był w stanie zrobić 15-sto stopniowy mróz. Wredna cholera ten Covid.
Jak miałam tę przeciwpyłówkę, to sobie otwierałam te otwory wentylacyjne po bokach i wtedy nie parowało. No i trzeba tak założyć, by dokładnie przylegała w górnej części i powietrze nie leciało w górę.
Od dwóch dni kręcę z owiniętą gębą i najbardziej przeszkadza mi właśnie to parowanie okularów. Jedyne co można zrobić przy zatrzymaniu, tu docisnąć maskę palcami do nosa żeby wydmuchiwane powietrze nie szło do góry. Tylko co będzie, jak się zrobi naprawdę ciepło?