Jak nie łydki to piszczele
Poniedziałek, 8 kwietnia 2019
· Komentarze(1)
Po ostatnim bieganiu zupełnie niespodziewanie zaczęły mnie boleć łydki. Do tego stopnia, że miałem problemy z chodzeniem po schodach. Nie wiem o co chodzi, bo w butach biegło mi się świetnie. Dziś puściło więc... postanowiłem skorzystać ze słońca i chwilę potruchtać. Udało się ledwie niewiele ponad kilometr. Do szkoły. Szkoły, dziś bez uczniów.
A propos szkoły... Trzymam kciuki za nauczycieli. Obserwuję to środowisko od wielu lat. Zresztą znam to również z własnego doświadczenia. I nie jestem bezkrytyczny - znam nauczycieli, których pierwszy bym pogonił, ale znakomita większość robi to co robi dobrze. Niektórzy doskonale. I jak widzę (lub słyszę) komentarze zaczynające się od "18 godzin" to nie czytam ani nie słucham dalej... To mi wystarczy... Niejednokrotnie widywałem żonę, która potrafiła pracować 18 godzin... dziennie (choć czasem to już nie był dzień). Z tego większość w domu angażując w to rodzinę i znajomych... Ale co ja tam wiem...
I znów nie rozumiem pewnych zachowań, pewnych ludzi... Ale za to podziwiam tych, którzy postanowili stanąć po właściwej stronie mimo iż ich (czy naprawdę ich?) macierzysty związek zawodowy olał wszystkich i dogadał się z rządem....
Trzymajcie się.
Niestety za szkołą poczułem znajomy ból piszczeli. Dawno go nie było. Próbuję przez chwilę go zignorować, ale jest coraz silniejszy. Zatrzymuję się. Przechodzę do marszu. Spotykam koleżankę, chwilę rozmawiamy o tym, o czym mówią dziś wszyscy. Odpoczywam, choć nawet się nie spociłem. Nogi odpoczywają. Dobiegam najkrótszą drogą do domu. Nie cierpię, gdy tak się dzieje...
A propos szkoły... Trzymam kciuki za nauczycieli. Obserwuję to środowisko od wielu lat. Zresztą znam to również z własnego doświadczenia. I nie jestem bezkrytyczny - znam nauczycieli, których pierwszy bym pogonił, ale znakomita większość robi to co robi dobrze. Niektórzy doskonale. I jak widzę (lub słyszę) komentarze zaczynające się od "18 godzin" to nie czytam ani nie słucham dalej... To mi wystarczy... Niejednokrotnie widywałem żonę, która potrafiła pracować 18 godzin... dziennie (choć czasem to już nie był dzień). Z tego większość w domu angażując w to rodzinę i znajomych... Ale co ja tam wiem...
I znów nie rozumiem pewnych zachowań, pewnych ludzi... Ale za to podziwiam tych, którzy postanowili stanąć po właściwej stronie mimo iż ich (czy naprawdę ich?) macierzysty związek zawodowy olał wszystkich i dogadał się z rządem....
Trzymajcie się.
Niestety za szkołą poczułem znajomy ból piszczeli. Dawno go nie było. Próbuję przez chwilę go zignorować, ale jest coraz silniejszy. Zatrzymuję się. Przechodzę do marszu. Spotykam koleżankę, chwilę rozmawiamy o tym, o czym mówią dziś wszyscy. Odpoczywam, choć nawet się nie spociłem. Nogi odpoczywają. Dobiegam najkrótszą drogą do domu. Nie cierpię, gdy tak się dzieje...