Czasem nawet rower nie pomaga

Wtorek, 17 lipca 2018 · Komentarze(5)
Od rana, od nocy, a może nawet ok kilku dni mnie nosi. Dziś chyba była kumulacja. Oby, bo nie wiem, czy więcej wytrzymam.

Po pracy odsypiam zaległości, ale potem znów mnie nosi. W końcu, mimo padającego deszczu i wieczornej pory postanawiam pójść pokręcić. Nie wiem, może kwadrans, może godzinę, może pięć... Odreagować....

Ruszam rowerówką w stronę Rokitnicy i mało nie wywijam orła omijając biegającego idiotę, który bez żadnego oświetlenia, odblasku truchta po nieoświetlonej drodze dla rowerów, mimo, że po drugiej stronie ulicy ma chodnik, na którym o tej porze jest pusto jak u wielu na koncie przed końcem miesiąca.
To, że biega to jedno, ale to że postanawia bez oglądania zawrócić kiedy go wyprzedzam to już inna bajka. Dobrze, że go wcześniej zauważyłem i zwolniłem, bo gdybym jechał z pełną prędkością, a tu na zjeździe da się to... "K..wa Mać Debilu!" to było chyba było najgrzeczniejsze z tego co powiedziałem... kiedy już opanowałem rower i uniknąłem zderzenia.

Chwilę potem zastanawiam się czy większym debilem był on, czy baba za kółkiem, która wczoraj wjeżdżała na DTŚ-kę i... zmieniła plany zawracając na jednokierunkowej drodze... W sumie dała radę wrócić między nami, którzy jechaliśmy w przeciwną stroną i próbowaliśmy dać jej do zrozumienia co robi. A... Świadomie napisałem "baba za kółkiem" - bo dla mnie to nie określenie płci, a raczej stanu umysłu, czasem zdarzają się takie również w spodniach i z wąsami... choć tu była to kobieta.

Jadę na strefę ekonomiczną. Spodziewam się tu trochę spokoju, ale też jakiś samobójca rzuca mi się pod koła... Ludzie, wiem, że różnie bywa, ale wybierzcie sobie samochód... pewniejsza śmierć!

Kawałek dalej wybiega mi pod koła zając, który nie bardzo wie co z sobą zrobić. Robię jeszcze jedno kółko i znów zając, a nawet dwa... Co to jest? Jakiś Berlin?

Postój na gałkę loda. Chciałem rozładować emocje, może pomyśleć o czymś... nie dało się. Lód trochę poprawia mi humor, postanawiam jeszcze raz spróbować i znów najpierw zające, a potem jakiś kretyn stawia reklamówki na drodze... Do dupy. Jadę do domu. Mokry, zmęczony i chyba jeszcze bardziej zdenerwowany...

Czasem trzeba zdjąć okulary żeby coś zobaczyć © djk71

Myślałem, że uda się przejrzeć na oczy... nie tym razem...

Komentarze (5)

Co za przygody hehehe normalnie jaja

Roadrunner1984 11:08 środa, 18 lipca 2018

Kiedyś w taką ponurą, letnią, bardzo deszczową i wieczorową aurę jechałam autem z kumpelą... Auto zaparowane, na mieście pusto. Podjeżdżamy pod skrzyżowanie, stoimy. O, mamy strzałkę w prawo. Powolutku ruszamy i... ktoś nam wali całą dłonią w maskę. Wkurzony przechodzień niewiadomo skąd. ;) Także wiem co czujesz, przy takiej aurze wyjść z domu na rower/autem/pieszo to zachowywanie szczególnej ostrożności x1000... a nie wszyscy jeszcze o tym wiedzą ;). Następnym razem biegacz na pewno będzie uważać.

Aga 10:01 środa, 18 lipca 2018

No i mamy nowy dzień.
Dzisiaj pewnie będzie lepiej, choć na pewno nie pogodowo. Pozdrawiam Mirelka

Gość 04:50 środa, 18 lipca 2018

To chyba były same zające (poprawiłem), choć szczerze spodziewałem się właśnie dzików, które często tam biegają...

djk71 22:11 wtorek, 17 lipca 2018

Chyba lepsze króliki i zając niż dziki ;)

Flash 22:08 wtorek, 17 lipca 2018
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zegar

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]