Kolęda... jaki jest tego sens... Koperta Musi Być...?
Niby ksiądz znajomy (nie mnie), ale i tak miał gdzieś nas, wiarę... Nie wiem po co to jest... Nawet nie udało mu się mnie sprowokować, a tak czekałem na to... Tak samo jak na ulicy... też czekałem na prowokację... Ot, taki mam dziś dzień... Ale nikt nie chciał mnie sprowokować...
Dziś najpierw info o regulaminie i kalendarzu imprez na orientację w Pucharze Polski, a potem kolejny kop w dupę...
I na co mi te wszystkie plany... Na co plan treningów i zrzucania kilogramów... Dwa tygodnie... Tyle całość trwała... Dziś już... dupa... Mam to gdzieś.... Zamiast liczenia kalorii jest whisky...
Nie będzie zaplanowanych wakacji, zaplanowanych startów, zaplanowanych wycieczek... Nie będzie niczego. Skoro nie ma jutra, skoro nie wiadomo co będzie za chwilę... to nie ma sensu myśleć dalej...
Mam dość... Chcę zniknąć... Już nie potrafię... Mam dość... nie ma już nic....
kgrzany Też spotykałem w swoim życiu różnych, w tym wielu "normalnych". Na chwilę obecną jest mi z nimi jednak zupełnie nie po drodze. I nie jest mi z tym źle.
Grześ Przygotowania na bardzo równym poziomie od kilku miesięcy. Ostatnio nawet kurz z roweru starałem - chyba po raz pierwszy w życiu, wcześniej nigdy się nie zdążył osadzić... :) Zastanawiam się tylko, czy jest sens brać rower, czy po prostu wystarczy przyjechać ;-)
Zmień księdza :-) Poważnie. Nie pamiętam , aby jakikolwiek ksiądz upominał się mi o kopertę, nie mniej wiem , że co kraj to obyczaj. A jeśli chcesz się "dać sprowokować", to serio znajdź sobie takiego z którym da się poprowokować (nie zobowiązująco). Pozdrawiam.
Wiem, że się przegadujesz. Nie muszę Ci przecież tłumaczyć, że te 150 to jest teoretyczna liczba, a faktyczna zależy od Ciebie. A co do przejechanych w tym roku km, ja miałem 112,5 wybierając się na Różę Wiatrów (też mnie namówiono). Nogi dały radę, gorzej było z tyłkiem. :) Także wsiadaj na rower.
mandraghora No co Ty, nawet u mnie było kilka razy więcej komentarzy, np. tu, czy tu... Co ciekawe, już nie raz zauważyłem, że im mniej km (albo nawet wcale) tym więcej komentarzy... :)
Co do zwiedzania Śląska, czy LR to jesteś (-cie) zawsze mile widziana (-ni). Daj znać tylko kiedy :)
Ten post to ma chyba rekord komentarzy na BS :) Darku, pomysł Grzesia jest świetny. Trzeba wreszcie zrobić krok w przód zamiast kręcić się w kółko. Będzie ciężko, ale masz jeszcze chwilę czasu żeby się przygotować do startu. Jakbyś potrzebował towarzystwa & motywacji to ja melduję gotowość. Miałeś mi pokazać Śląsk i Leśno Rajzę.
Dobra, tu macie link do zgłoszeń http://zapisy.bieg-niepodleglosci.pl/nmno/zapisy.php Darek, nie kombinuj, ja robię tylko trasę TR150. ;) TR50 jest dla dzieci. Dla kogo ja się tak męczę, dzisiaj ledwo chodzę.
kosma100 O ile pamiętam zawsze się dobrze bawiłem, nawet jak przyjeżdżałem na metę ledwie żywy. No może poza przypadkami, gdy musiałem zjechać z trasy i wracać do domu ;-( Martwi mnie tyko, że nie widzę tu trasy TR25. Bo nie wiem, czy dam na radę na TR50....
djk71 Dobrze Grześ prawi. Widzimy się zatem 1.04.2016 :) Mistrzowi nie można odmawiać :) A Ty nie marudź tylko wystartuj dla zabawy, pamiętasz jak to się robi? :-) Jeśli Cię to uszczęśliwi to mogę nawet powiedzieć "no przecież jedziemy na północ" :p Pozdrowionka i do zobaczenia 1.04.2016 :-)
Gość Ech, nawet nie wiesz jak trudno się rozkręcić... Kiedy jestem z dala od rowerów to o tym myślę, kiedy je widzę... jakoś mi przechodzi... Na formę w tym roku nie liczę :(
Michal Ech Galicja... Świetna impreza i piękne czasy... Oby wróciło i jedno i drugie... Dzięki :)
Aga Ja i sterydy? Byłbym ostatni do tego.... Ty i wieloryb? - to się ubawiłem :-) " Trzeba iść na rower, wrócić na ścieżki, pola, łąki, wsłuchać się w rytm natury i nieco płucka przepompować... " - otóż to... tylko ktoś musiałby mnie w tyłek kopnąć...
Grześ No i co z Tobą zrobić? Odmówić nie wypada... Ale sił na start brak... Tym bardziej, że do imprezy niecały miesiąc...
Kosma, DJK71, arbitralnie ustaliłem, że widzimy się 01.04.2016 r. (to nie jest prima aprilis), a pokręcicie sobie razem następnego dnia po Pogórzu Śląskim. Życzę sobie widzieć Wasze zgłoszenie w najbliższym czasie http://zapisy.bieg-niepodleglosci.pl/nmno/zgloszeni.php , a w ogóle to się zastanawiam, czemu was tam jeszcze nie widzę?
A cóż to się stało, że przytyłeś? Jakieś sterydy, coś? Ja też tak miałam, że przytyłam na ubiegłą wiosnę 4 kilogramy :P. Czułam się jak WIELORYB. Nie mogę patrzeć na te zdjęcia sprzed roku :). Teraz jest OK., ale jednak nie ma to jak wyrzeźbione mięśnie łydki... które gdzieś się pojawiają na zdjęciach sprzed 6ciu lat :))) bo dzisiaj z umięśnionej łydki został tłuszcz :)))))))) z czym nie jest mi dobrze. Trzeba iść na rower, wrócić na ścieżki, pola, łąki, wsłuchać się w rytm natury i nieco płucka przepompować... :P.
Niezależnie od tego, jak źle by się różne sprawy nie układały, myślę że nie ma co posuwać się do tak drastycznych pomysłów jak sprzedawanie rowerów. Niech stoją i spokojnie czekają na trochę lepsze czasy. Poza tym sezon za pasem i mam nadzieję że będzie znów jakaś okazja podjęcia nieudanych prób ucieknięcia Ci, jak drugiego dnia na Galicji w 2014 :) A skoro +22kg, więc już nie tylko na płaskim, ale i na zjazdach nie będzie szans ;) Głowa do góry i wszystkiego dobrego.
Brawo Tymoteuszka za komentarz! Darek - co to za niemoralne myśli "rowery sprzedać ", weź się wreszcie w garść i rozkręcić powoli aktywności! To ostatni dzwonek przedwiosenny i formę trza podnieść.
Tymoteuszka Chciałbym pojeździć... I na zawodach... I tak na luzie... Cały czas czeka na mnie ściana wschodnia, czeka ONR... Ale na razie to wszystko czeka...
Właśnie się zatrzymałem.... Zatrzymałem i nie chce mi się ruszyć... A może chcę, a nie potrafię (bo przybrałem prawie 22kg :) )... Albo życie mi nie pozwala...
Coraz częściej mam ochotę sprzedać rowery... Przestać się łudzić, że jeszcze będzie dobrze...
Ja już się nie zastanawiam nad tą kolędą. Księdza nie przyjmuje 3 rok, odkąd życie komuś się zmieniło. Mimo, że jest już prawie ok, księdza nadal nie witam. Aaaa kolęda to głównie ten papierek - 10, 20, 50, 100 zł = jakaś paranoja. Zawody? - postanowiłam od tego roku zrezygnować z nich, kosztem powolnego i swobodnego jeżdżenia na rowerze, tam gdzie chcę, tyle razy w to samo miejsce, dopóki mi się nie znudzi. Nie spieszyć się, nie pędzić tak, a to po medal, po puchar, czy nagrodę. Wystarczy wiatr, szum i widoki dookoła. Spacer, bieg....? czemu nie. Może i Ty tak spróbuj? Zatrzymaj się choć na chwilkę.
mandraghora Cieszę się, że leczenie zakończone. Już widzę, jak zaczniesz ze zdwojoną energią odrabiać zaległości... Strach się będzie z Tobą spotkać gdzieś na trasie... :) Mimo to mam nadzieję, że się uda gdzieś pościgać :-)
Ciężko się na coś czeka jak nie widać żadnego światełka w tunelu :-(
Amiga dobrze pisze... Moje wszystkie plany legły w gruzach 1,5 roku temu. Wypadek. Operacja. Druga. 6 miesięcy zrastania kości. Trzecia. Dzisiaj jest najszczęśliwszy dzień, kiedy lekarz powiedział: Dziękujemy, leczenie zakończone. Plany które zostały bezterminowo zawieszone, dzisiaj nabierają rumieńców. Trudne okresy trzeba po prostu przeczekać. Szukać pozytywów, drobiazgów na które ma się wpływ, o których można decydować. Uwierz mi, śnieg ZAWSZE topnieje, a po zimie ZAWSZE przychodzi wiosna. Przesyłam Ci optymistyczny promyczek nadziei :) Do zobaczenia na zawodach!
się nie znamy Może i tak jest, ale cele mnie motywują... Inna sprawa, że teraz trudno wyjść na rower nawet bez celu i to najbardziej boli...
Ostatnie wyjazdy były takie właśnie "bez celu", bez licznika (choć Endomondo w kieszeni było włączone) i nie rozpraszała mnie średnia, dystans, czas... I było jak piszesz, fajnie...
Od zawsze mam wiele rzeczy gdzieś, ale nie zawsze to pomaga, niestety.
djk71 Szkoda, że nam nie wyszło sobotnie kręcenie. Mam nadzieję, że wkrótce pokręcimy. Przed siebie. Z pomysłem, bez pomysłu, z celem lub bez celu. Kiedyś to się kręciło... :D
A może po prostu sobie stawiasz zbyt mocne cele? Ja na przykład przestałem zaglądać na co po niektóre blogi na BS tylko dlatego, że ich właściciele zaczęli trzaskać po 400-500km za jednym razem, zaczęli jeździć wyprawy 2-3 razy w roku i wygrywać imprezy.
Może to brzmi źle, ale takie newsy niektórych mogą strasznie ściągać w dół. Więc dałem sobie spokój. Totalny luz. No i setki zaczęły ponownie cieszyć, jazda ze średnią 21.5km/h stałą się wystarczająca. Wyrzuciłem kask, SPD, obcisłe spodenki...
Więcej piję piwa jeżdżąc rowerem, mniej jem słodyczy i żeli energetycznych. Przytyłem ale mam to w dupie. Rower od roku nie był serwisowany. Wszystko jest zapieczone, zawieszenie nie działa jak kiedyś... i mam to w dupie.
Cała ta zabawa w ultralight, długie dystanse, zawody, siłownię, bieganie, buty biegowe UL, szosówki... mam to w dupie. Kolorowe ciuszki, enduro, zloty, zaliczanie sztandarowych pętli, podjazdów i zawodów... mam to w dupie.
Za to jak mi teraz jest przyjemnie jak w klapkach na rowerze zrobię 40km w ciepły dzień. Albo jak sobie zrobię traskę po wsiach gdzie nic nie ma i przed sklepem z piwkiem posiedzę. Mandat? Mam to w dupie.
Licznik? Jeszcze został na kierownicy, ale znajomi którzy poszli moją drogą nawet liczniki wywalili.
To jest Jasna Strona Mocy - dołącz do klubu ludzi którzy mają ten cały zblazowany świat w dupie!
kosma100 Ledwie żywy wróciłem z delegacji... Nie kusi mnie jutro wczesne wstawanie i spotkanie z mrozem... A już na pewno nie tak długie... Sorry... może innym razem...
amiga Więcej od kogo? Mlynarz Dzięki, ale ciężko to wszystko widzę... zamiast słońca i tęczy pada śnieg... Po połoninach jest zakaz jazdy rowerem... Wszystko nie tak... szczypior_izka Nie czuję tego od roku... I nie potrafię tak siedzieć i czekać bezczynnie co przyniesie jutro... Po prostu lubię wiedzieć... A maratony... nie Ty jedna ubolewasz nad tym... Przy czym w kalendarzu są tylko te, które są zgłoszone do Pucharu Polski. Poza tym co jakiś czas odbywają się inne imprezy :-)
K+M+B Chrystus Błogosławi temu domowi. Nie ksiądz, on jest tylko narzędziem, ale Pan Bóg. Może tego nie widać, może tego nie czujesz na pierwszy rzut oka czy drugi, a nawet dziesiąty, ale Pan Bóg jest w Twoim domu i strzeże całą rodzinę. Też nic nie zakładam, bo nie wiem czy zostanę po stażu czy mnie wykopią, czy znajdę co innego czy jednak wyjadę znowu spróbować szczęścia za granicą (póki mnie nie wykopią imigranci). Mimo to sądzę i wierzę, że będzie dobrze, nie będzie łatwo, ale każdy problem znajdzie rozwiązanie. P.S. Dlaczego te maratony w przeważającej części nie dzieją się na Śląsku? :-(
Niech Wam błogosławi. W końcu znów pojawi się u Ciebie uśmiech, który będzie trwał i trwał. Wszakże po każdej, nawet najgorszej burzy, wychodzi słońce, a na niebie pojawia się tęcza.
A Ty nigdy nie idziesz sam. :-)
A ja się cieszę, że mimo wszystko jeździsz. I Amiga ma rację, rób swoje, na bieżąco, powolutku. Czasem plan jest niepotrzebny. Wystarczy wsiąść i kręcić. Bez celu. Pozornie bez celu. I fajnie jest. :-)
Kiedyś przejdziemy razem przez połoniny... Nie mogę się tego doczekać!
djk71 Dzięki za wyjaśnienie :) Zdanie tak skonstruowane, że zrozumiałam iż info o regulaminie to pierwszy kop tego dnia, a później nastąpił następny kop. Jak w sobotę o 10:00 jednak będziesz miał czas i ochotę pokręcić to daj znać, chociaż ja wtedy nie gwarantuję na 100 % czy będę mogła.
Pozdrawiam Cię serdecznie i tęsknie za Twoim dawnym marudzeniem
amiga Zrozumiałem, to miało być trochę ironicznie, choć nie do końca. Bo jednak lubię mieć cele, takie w zasięgu wzroku, ręki... Jak Ci mówiłem w sobotę byłem już prawie gotów żeby właśnie wyjść na chwilę... poślizgać się po świeżym śniegu i co? I g... Nie wyszło. Potem już nie miałem ochoty... biber Dzięki. Oby to tylko nie był huragan... kosma100 Jak zwykle... Tyle, że teraz mam ku temu powody... Sobota? Kiedy to jest? Za ile godzin, minut, sekund? Tak daleko nie planuję, nie wychodzi mi to co mam zaplanowane za godzinę, a co dopiero za ileś dni... Czy będę? Powiem Ci w sobotę o 10:00... P.S. regulamin i kop - widzę, że pewne rzeczy się nie zmieniają... czytanie ze zrozumieniem.... :-) Najpierw regulamin, a potem kop, a nie regulamin=kop. Z Krainy Deszczowców O dziwo problemem nie jest czas... ostatnio wbrew wszystkiemu mam go aż za wiele... zabijam go dziennym spaniem, nocnym oglądaniem tv, albo wczesnym wyjściem do pracy, żeby tylko nie siedzieć w domu, nie myśleć, żeby zabić myśli czymś innym... Pewnie kiedyś się to zmieni, ale na razie w perspektywie tylko czarna dziura... Najchętniej bym uciekł stąd gdzieś daleko... Chciałbym żebym w końcu mógł
Amiga ma 100% racji Darku,... czasem warto odłożyć plany i pójść na całkowity spontan, ja planuję z dnia na dzień a nawet z godziny na godzinę i zaczyna to przynosić wymierne dla mnie efekty. A to wegetacją nie nazywaj. Nie wiem co Cię tak w życiu dręczy i nie mam zamiaru wnikać, myślę jednak że nastąpi kiedyś przełom i znów będziesz czerpał z życia pozytywy. Życzę tego i korzystaj z propozycji wspólnych wypadów rowerowych skoro samemu trudno jest ci się zmotywować. No chyba że to chodzi o wolny czas,.... na to niestety nie ma skutecznego środka. Wolny czas raz się ma ale czasem trzeba o nim zapomnieć i skupić się na sprawach istotnych dla życia. Nie chcę być nachalny i marudny ale naprawdę nie dołuj się dodatkowo w taki sposób zamieszczaniem tak smutnych wpisów (ale pisz !!!), to już lepiej zamieszczaj wspomnienia z udanych poprzednich lat. Z pewnością korzystnie podziała to na psychikę nas wszystkich czytających. Pozdrawiam - Deszczowiec Caramba :)
djk71 Jak zwykle marudzisz. Tylko ze wzmożoną siłą! To co? Sobota, 23.01.2015 godz. 10.00, spotykamy się w połowie drogi miedzy nami? Pojeździmy, pogadamy. I nie masz co planować, po prostu masz tam być :) Pozdrawiam!
Darku, nie wiem co mam napisać... Wiem, że to tylko słowa, ale z całego serca wiatru w plecy! Kupę pozytywnej energii dla Ciebie. Pozdrawiam P.S. tak cichutko powiem, przemyśl to co Amiga napisał
Hmmm... Nie do końca odczytałeś to co miałem na myśli... Nie chodziło mi o wegetację.... a bardziej o przetrwanie trudnego czasu... o to by robić cokolwiek... Jak wspomniałem jest czas na bieganie... możesz wyjść przebiec się i rozładować złe emocje... Na tą chwilkę może pomóc... a plany z czasem same się ułożą... Czemu bieganie, a nie rower... w zasadzie wszystko jedno, tylko to pierwsze bardziej męczy... A może przestaw się na jakiś bardzo odległy cel... nawet za 2-3 lata.... a wszystko po drodze to małe kroczki... gdzieś tam... To że coś dzieje się złego dookoła nie mysi oznaczać, że nie wyjdziesz choćby na 30 minut by sprawdzić co się zmieniło w lesie Miechowickim... ;)
emonika Chciałbym żeby tak było. Zawsze wierzyłem, że tak jest. Teraz już nie... Nie potrafię znaleźć żadnego wyjścia z sytuacji. I to mnie przerasta. Mam dość. amiga "Nie planuj niczego. Po prostu to rób" - brzmi jak: Nic nie rób, po prostu wegetuj... :( A jak tak wegetuję już kilka miesięcy i nie potrafię dłużej...
To nie planuj niczego. Po prostu to rób. Może to jest jedyna opcja natenczas... Może lepiej zająć się małymi kroczkami a nie wielkimi planami. Chociaż fajnie jest wiedzieć do czego się dąży za pół roku, czy rok... Zamiast szukać prowokacji może lepiej pobiegać w lesie. Przegonić złe emocje.... A kopani w d... jesteśmy wszyscy czasami słabiej czasami mocniej.... Jutro pogadamy offline.... Jak będziesz chciał się wyżyć to mam kandydatów...
Wszystko zależy tylko od Ciebie - setki tysięcy razy to słyszałam pogrążona w marazmie i codzienności na którą nie miałam wpływu. Pukałam się w czoło i kazałam tym mądrym radom spadać na drzewo. Zrezygnowana i poddana biegowi życia, które toczyło się wokół mnie i niosło mnie na falach swoich własnych ustaleń i praw - tkwiłam w tym czymś długo - o wiele za długo. Nie było łatwo i wcale nie było bezboleśnie. Ale w końcu żyję naprawdę i mam wpływ na jutro, na kolejne dni. Wszystko zależy tylko od Ciebie.
przeglądacz blogów podróżniczych Dzięki za komentarz... Cieszę się, że czasem mogłem coś pokazać komuś nie stąd. Może jeszcze się uda...
A że nie zawsze się da... życie... Ten blog od zawsze miał tytuł "blog nie tylko rowerowy" i pisałem/piszę co mi się akurat podoba, ale też co mnie akurat boli...
Trudno się ogarnąć, jak się nie ma żadnego wpływu na to co wokół... :(
Kiedyś to był ciekawy blog i z chęcią zaglądałem tu żeby poczytać o ślunsku i pooglądać ciekawe zdjęcia miejsc których raczej nigdy nie odwiedzę, teraz jest tu jakiś nihilizm i zdjęcia pustych talerzy... Chłopie weź się w garść, starzy fani bikestatsa oczekują zdjęć ślunska!
PS Nie znamy się, ale uczciwie przyznam, że ikonka "lubię to!" pod tym postem to jakiś ponury żart.