Można i szybko
Przed wyjazdem Młynarza mamy jeszcze w planach krotką przejażdżkę. Wracam z pracy, obiadek, krótka wymiana zdań i… możemy jechać na dłuższą trasę, Piotrek decyduje się wracać do domu dopiero następnego ranka. :-)
Niestety podobnie jak wczoraj, wyjście z domu zabiera nam sporo czasu, dodatkowo po 200m Piotrek podejmuje męską decyzję i decyduje się jechać z hamulcami. Wracamy i zakłada nowe klocki. Znów parę chwil w plecy. Ostatecznie ruszamy po 19. Przed 21-szą musimy zrobić zakupy więc będzie to jednak krótka jazda.
Kierunek Tarnowskie Góry, trochę lasem, trochę asfaltem. Trochę inaczej, bo założyłem bagażnik i sakwy i... to czuć.
Trasa taka trochę sentymentalna… tam gdzie spuszczali się górnicy.
Jako, że mamy jeszcze chwilę czasu szybka rundka do Miasteczka Śląskiego. Szybka? Nieprawda. Szybki to był powrót. Mówię, że trasa powrotna wiedzie dość niebezpiecznym odcinkiem (dużo wypadków) więc Piotrek stwierdza, że im szybciej będziemy jechać, tym szybciej z niej zjedziemy.
Ruszamy, na liczniku cały czas około 35km/h. Jak dla mnie masakra ale o dziwo jakoś jadę. Gdzieś po 3km Piotrek daje zmianę, gdybym to ja prowadził to pewnie już bym zwolnił, a tak muszę dotrzymywać mu tempa.
Tarnowskie Góry - szaleństwo, ale fajnie, warto było, okazało się, że mogę jeździć szybciej. Wiem, że dla wielu to żaden wyczyn, ale dla mnie było to fajne doświadczenie.
Wpadam do Lidla na zakupy (zgadnijcie jakie piwo kupiłem :-) ), wychodzę i… Piotrek już zaprzyjaźnił się z jakimś bikerem. On ma jednak dar nawiązywania znajomości.
Wracamy do domu, bo tam już czekają na nas dwie fantastyczne kobiety…
Fajnie się jechało. Po drodze Młynarz mówi to o czym też myślałem… szkoda, że nie mieszka bliżej, bo coś czuję, że często byśmy robili wspólne przejażdżki, i to wcale nie tak krótkie jak wczorajsza i dzisiejsza - ale na pewno równie fajne lub jeszcze fajniejsze…