The day after
Niedziela, 6 lipca 2008
· Komentarze(1)
Kategoria W towarzystwie, Z kamerą wśród..., do 50km, łódzkie
The day after
Po wczorajszych wyczynach jednak wszyscy padli. Rano ciężko było ze wstaniem z łóżek. Dopiero koło południa załoga była w komplecie. Obiad i mecz piłki nożnej...


... sprawił, że w gruzach legły plany zwiedzania kolejnego parku. Będzie musiał zaczekać na nas do nastepnej wizyty w tych stronach.
Po meczu okazało się, że obuwie rowerowe nie jest jednak dedykowano do gry w piłkę. Szybka reanimacja pozwoliła jednak Piotrkowi znów pedałować.

Najpierw męski (Młynarz, Wiku, Igor) wyjazd na dwa mosty.
Potem niestety koniec zabawy i wraz Agnieszką i Anetką ruszamy odwieźć Kosmę i Młynarza do Wielunia na pociąg.
Po drodze dowiadujemy się czym Kosma trudni się na codzień.

W Wieluniu przepyszne lody. Szkoda, że tak mało czasu mamy, jest tu co pooglądać.
Dojście na dworzec do wyzwanie dla prawdziwych twardzieli... i twardzielek...

Przy pożegnaniu zrobiło się trochę smutno...

Powrót do domu trochę inną drogą, prze ulubione piaski mojej małżonki.

I tak skończył się kolejny fantastyczny weekend. Oby więcej takich.
Po wczorajszych wyczynach jednak wszyscy padli. Rano ciężko było ze wstaniem z łóżek. Dopiero koło południa załoga była w komplecie. Obiad i mecz piłki nożnej...


... sprawił, że w gruzach legły plany zwiedzania kolejnego parku. Będzie musiał zaczekać na nas do nastepnej wizyty w tych stronach.
Po meczu okazało się, że obuwie rowerowe nie jest jednak dedykowano do gry w piłkę. Szybka reanimacja pozwoliła jednak Piotrkowi znów pedałować.

Najpierw męski (Młynarz, Wiku, Igor) wyjazd na dwa mosty.
Potem niestety koniec zabawy i wraz Agnieszką i Anetką ruszamy odwieźć Kosmę i Młynarza do Wielunia na pociąg.
Po drodze dowiadujemy się czym Kosma trudni się na codzień.

W Wieluniu przepyszne lody. Szkoda, że tak mało czasu mamy, jest tu co pooglądać.
Dojście na dworzec do wyzwanie dla prawdziwych twardzieli... i twardzielek...

Przy pożegnaniu zrobiło się trochę smutno...

Powrót do domu trochę inną drogą, prze ulubione piaski mojej małżonki.

I tak skończył się kolejny fantastyczny weekend. Oby więcej takich.