Ciężki tydzień, ale co zrobić, wyzwanie to wyzwanie. Zbieram się wieczorem i ruszam. Dziś znów cztery pętle po najbliższej okolicy. Zimno. Zimno i ślisko. Ale zadanie zaliczone. :-)
Dziś dzień urlop z przyczyn rodzinnych. Przed wyjazdem szybka rundka, bo czuję, że jak wrócimy to może nie być chęci. Zimno, biało, ale całkiem przyjemnie.
Dziś miałem zamiar wyjść rano, a ledwo zwlokłem się wieczorem. Podejrzałem, że Adam nie zrezygnował więc też nie miałem wyboru ;)
Nie chciało mi się biegać daleko więc cztery kółka w pobliżu domu. Zawsze się zastanawiam, co trudniejsze, ale chyba blisko domu.. łatwiej zrezygnować :-) Dziś dałem radę. Drugi tydzień wyzwania za nami.
O jak mi się nie chciało wyjść, jaki czułem się zmęczony... Ale kiedy już wyszedłem to spokojnym tempem biegło się całkiem nieźle. Czyli prawie jak zawsze... trzeba tylko się zmusić do wyjścia :-)
Dziś chłodno. Był pomysł żeby pobiegać na siłowni, na bieżni, ale nic z tego nie wyszło. Za to wyszła drzemka :-) A potem trzeba było zrobić swoje. I nawet się udało, jak na ostatnie czasy to nawet szybko... choć oczywiście daleko jeszcze do tego co kiedyś było (a przecież wtedy nie było żadnej rewelacji :-)).
Drugi tydzień wyzwania czas zacząć. Wczoraj przerwa, a dziś zmęczony, ale idę. I jest jak zwykle... wystarczy wyjść, a potem już jest świetnie. W słuchawkach nowa płyta Janerki, ale jakoś pierwsze przesłuchanie mi nie podeszło :-(
Dwa dni wolnego w tym tygodniu już wykorzystałem więc nie ma wyboru, dziś i jutro bieganie :-) Nawet jak na dworze zimno... Do tego Adaś pobiegł więc nie wytłumaczenia :-)
Dziś znów sam. Zakładam bieliznę termiczną, koszulkę i kurtkę. I ciepłą czapkę.