I znów fantastyczna atmosfera, uśmiechnięci ludzie... Mam wrażenie, że Ci wszyscy ludzie, którzy grają z WOŚP, nie tylko dziś ale przez cały rok, od wielu lat... są tak samo pozytywni i uśmiechnięci w domu, w pracy, wszędzie... I to raduje serce... Tak powinno być :)
Zimno, mokro, wyjść się nie chce z domu, ale jak się ma zamiar znów komplet startów zaliczyć to nie ma wyboru :) Do tego jesteśmy umówieni ze znajomymi więc jedziemy.
Krótko potem VIII Zabrzański Bieg dla WOŚP. Super było spotkać tyle znajomych osób, z niektórymi udało się chwilę porozmawiać, z innymi wymienić pozdrowienia. Nikomu, ani na jednej, ani na drugiej imprezie nie przeszkadzał deszcz, wiatr, błoto...
Tym razem w towarzystwie małżonki. To znaczy prawie zawsze była tu ze mną, ale tym razem równie wystartowała. Z kijkami. A ja... zamiast biec w swoim tempie postanowiłem potruchtać towarzysząc Anetce.
Dziś Anetka idzie sama, a ja biegnę z Tomkiem i Adamem. Dwa kółka, bo lekko zmodyfikowaliśmy nasze wyzwanie :-)
Szybciej niż w ostatnich dniach, ale udało się :-) Dobrze, że był postój na picie po pierwszym kółku :-) Komplet Prowokacji zaliczony w tym roku - co miesiąc jedna. Trzy były wirtualne, bo nie było nas Śląsku, lub były inne zawody. Jak będzie w przyszłym roku, czy będzie możliwość zaliczania wirtualnego? Zobaczymy...
Dziś po pierwszym z czterech kółek zaatakował mnie żołądek. Myślałem, ze przejdzie. Nie przeszło. Końcówkę drugiego już musiałem przemaszerować. Ledwo dotarłem do domu. Zupełnie nie wiem co, ale widać coś zaszkodziło. :-(
Miesięczne wyzwanie zakończone sukcesem. Zaczynamy drugi miesiąc (z lekką modyfikacją). Miałem wyjść wcześniej, ale brat mnie zatrzymał informując o wieściach z Sejmu. Porażka. Patologia... Komentarze prawej strony też... I tego podziału, do którego doprowadzili im nie wybaczę...
Ostatecznie znów poszedłem znów wieczorem. Rozbiegać emocje... Trochę się udało.
Ten rok był dziwny jeśli chodzi o bieganie. Jakoś tak zniknęła chęć, motywacja... Nie tylko u mnie...
Kiedy niedawno spotkaliśmy się z Adamem nie potrafiliśmy znaleźć powodu dlaczego przestaliśmy biegać...
Od razu odrzuciliśmy pierwszą myśl, że z powodu braku czasu... Bo to przecież bzdura. Wystarczy pół godziny dziennie żeby przetruchtać 5 km. Pół godziny dla zdrowia, dla kondycji, dla lepszego samopoczucia. Przecież każdy jest w stanie znaleźć tyle czasu kosztem tv, scrollowania facebooka, czy innego instagrama...
Tak dyskutując, postanowiliśmy sprawdzić, czy tak jest naprawdę, czy tylko tacy mocni jesteśmy w gębie... No dobra, może nie codziennie, bo regeneracja też jest ważna, ale pięć razy w tygodniu przez cztery tygodnie.
I wiecie co? Udało się. Bez większego wysiłku, a wzajemna motywacja dawała dodatkowego kopa żeby wyjść z domu.
Co dalej... mamy nadzieję, że będzie tylko lepiej....
Kolejny dzień wyzwania i mimo, że sobota to udało się wyjść dopiero wieczorem. Czułem się zmęczony, ale bez problemów oczywiście przebiegłem. Jeszcze jutro i koniec wyzwania. Trzeba pomyśleć co dalej?