Niestety jak chyba co roku, na przełomie roku strzelają... nie tylko z granatników w gabinetach, nie tylko fajerwerki w Sylwestra, ale też... moje plecy.
I kolejny raz się zastanawiam, czy to efekt kolejnej przerwy w treningach, czy może ma to jakiś związek ze stresem jaki co roku towarzyszy mi w tym okresie... Nie wiem... Efekt taki, że spędzam prawie tygodnie w łóżku.
Dziś pierwszy raz postanawiam się ruszyć. Nawet w głowie miałem bieganie, ale w efekcie tylko przez chwilę posprawdzałem jakie mięśnie jeszcze mam.
I wszedłem na wagę... tak koszmarnych wyników nie miałem od czterech lat, a niektóre po raz pierwszy widzę :-( W sumie nic dziwnego, jeśli od pół roku nic nie robię :-(
Poranny trening. Miało być bieganie ale jak się ma sklerozę to... trzeba dźwigać ciężary. I choć było zastępczo i miało być lekko to wyszło prawie 8 ton.
Wczoraj zakończone zabiegi. Dziś krótko, powoli na bieżni. Zobaczyć co się będzie działo po. Bo w trakcie spokój, ale tak też było wcześniej. Zobaczymy. Baterie w czujnikach się zdążyły rozładować - tak to jest jak się nic nie robi.