Dziś miały być podbiegi i zbiegi, ale z uwagi na fakt, że jestem na dość intensywnych warsztatach poza domem to casu starcza na krótką przebieżkę przed śniadaniem. W towarzystwie Marcina.
Ostatnio zawsze w tym dniu biegałem. Dziś nie było parcia. Nie było chęci. Co prawda bratowa zachęcała, ale... myślałem, że żartuje. Potem się okazało, że nie żartowała :-(
W efekcie towarzyszyłem jej wraz z rodzinką tylko przed biegiem i po biegu.
Wczoraj było pięknie ale i męcząco. :-) Ale to było piękne zmęczenie. Dziś różne pomysły. Ostatecznie wygląda Bukowe Berdo w wersji nietypowej dla nas, bo z powrotem tą samą drogą. Ale przecież czasem może być inaczej.
... i wyjechać w Bieszczady. Jak teraz, bez wcześniejszych planów, bez konkretnych celów. Ok, padły od razu jakieś pomysły tras, ale bez musu, z możliwością zmiany w dowolnym momencie.
Prosto z pracy ruszam do Lutowisk. Dopiero chyba po drodze dociera do mnie, że w ten weekend jest Maraton Bieszczadzki, stąd chyba problem z noclegami. Bardzo późnym wieczorem docieram na kwaterę. Chwilę później dojeżdża brat. Jak na mnie siedzimy dość długo, ale też nie ma planu aby wstawać wcześnie rano. Wyłączamy budziki, jak wstaniemy, to ruszymy.
Rano śniadanko i jedziemy do Ustrzyk. Zostawiamy samochód upewniając się, czy oprócz opłaty wjazdowej na parking nie ma przypadkiem jeszcze wyjazdowej :-) Ruszamy na Połoninę Caryńską. Z tej strony podejście pamiętam jeszcze z czasów podstawówki. Wtedy mnie zmęczyło. Teraz początek też męczy, bo brat narzucił niezłe tempo :-) Tym razem jednak wiem co czeka mnie u góry i nie męczy mnie to psychicznie.
Wieczorem kolejny spacer, ale już nie rejestrowany, bo... nawet nie było czasu o tym myśleć. W drodze na mecz piłkarzy ręcznych w ramach Ligi Mistrzów - Barcelona - Łomża Kielce. Dobrze, że udało się wcisnąć burgera przed meczem, bo byśmy umarli z głodu.
W czerwcu raz na rowerze, w lipcu dwa razy, w sierpniu zero... średnia wychodzi - raz w miesiącu ;) Średnio po niecałe 13 km. Porażka. Ostatnie lata rowerowo były słabe, ale ten rok bije chyba wszelkie rekordy :-(
Dziś więc rower żeby objechać... trasę biegu. Z Adrianem. Po lesie, po mokrym. Końcówka w deszczu.
Stargardzie Szczecińskim jak mi się wydawało. Jednak na mapach i na znakach wszędzie widniała nazwa Stargard. Jednak skojarzenia miałem dobre, bo nazwę zmieniono w 2016 roku. Wcześniej jak podaje Wikipedia było największe miasto w Polsce i na świecie z określeniem pochodzącym od innej miejscowości.