Zwykle nie mam problemów ze snem. Dziś miałem. Za dużo myśli. W efekcie noc krótka i z wieloma przerwami, choć Garmin nawet mocno nie krzyczał :-)
W drodze na siłownię kilkukrotnie mnie kusiło żeby zawrócić. Nawet kiedy już zaparkowałem przed siłownią myślałem, czy nie odjechać.
W końcu jednak poszedłem. Interwały. Ciężkie. Zbyt ciężkie na dziś ale udało się je zrobić. Czasem dobrze jest mieć plan. A może nie czasem, tylko zawsze... Najlepiej zapisany. Gdziekolwiek... Ja lubię w komputerze. Bez względu na to jak ten komputer wygląda. Czy jest schowany w zegarku, czy jest trochę większy... Jak ten w hotelu w Dreźnie... :-)
Trochę wysiłku na maszynach i... czegoś mi brakowało. No to dobiłem się na schodach. Tradycyjnie pod koniec pot lał się ciurkiem... Może to jest metoda żeby zrzucić jeszcze kilka kg...
Dziś miało być dłuższe bieganie. Zimno więc na bieżni. W kinie.
Mimo wolnego tempa biegło się ciężko. Wychodzi długi, ciężki tydzień...
A może to PESEL? A propos wieku...
Miałem dziś dylemat. Serce walczyło, czy oglądać przed telewizorem szczypiornistów Górnika, czy na stadionie dopingować Górnika w klasyku ale... wygryła dusza mówiąc: IDŹ POD PRĄD!!! Wieczorem pojechaliśmy do Katowicach na koncert KSU z okazji ich... 45-lecia!!!
Aż się nie chce wierzyć. Jeszcze niedawno byliśmy, a właściwie mieliśmy być na koncercie z okazji ich 30-lecia w Ustrzykach... Czemu mieliśmy być... poczytajcie na blogu, który prowadzę już od... ponad 15 lat...
A dziś... Trochę nostalgicznie, pogowanie zostawiliśmy młodszym , tym razem...
Dziś na dworze. Krótki ale intensywny trening. Magiczna mila, której nie zauważyłem początku, więc trochę w sumie zbyt wolna. Choć i tak wiele szybsza by nie była. Brak sił.
Tak ciepło, że nie wziąłem czapeczki i... od połowy trasy płakałem. W sumie nie tyle płakałem ile nic nie widziałem. Oczy zalane potem piekły okrutnie.
Po powrocie nie mamy sił, ani chęci żeby gdziekolwiek się ruszyć. To kolejny z tych wyjazdów, gdzie człowiek widzi zestaw obowiązkowy: - autostrada - hotel - fabryka klienta / targi / etc - hotel - autostrada
Nawet nie chce nam się wyjść nigdzie coś zjeść, o zwiedzaniu nie ma mowy.
Długo się zastanawiam, czy nie przełożyć zaplanowanego na dziś treningu na jutro. Ostatecznie idę spróbować. Dziś nie jestem sam, kiedy przychodzę ktoś już robi trening na bieżni. Na szczęście są dwie ;-) O dziwo mimo zmęczenia udaje się zrobić kompletny ponad godzinny trening.
1000 km za kółkiem. Meldunek w hotelu i... na miejscu jest sala fitness. Na zewnątrz ciemno, zimno... nie chce się wychodzić... Więc bieżnia jest idealnym rozwiązaniem.