Zwykle nie mam problemów ze snem. Dziś miałem. Za dużo myśli. W efekcie noc krótka i z wieloma przerwami, choć Garmin nawet mocno nie krzyczał :-)
W drodze na siłownię kilkukrotnie mnie kusiło żeby zawrócić. Nawet kiedy już zaparkowałem przed siłownią myślałem, czy nie odjechać.
W końcu jednak poszedłem. Interwały. Ciężkie. Zbyt ciężkie na dziś ale udało się je zrobić. Czasem dobrze jest mieć plan. A może nie czasem, tylko zawsze... Najlepiej zapisany. Gdziekolwiek... Ja lubię w komputerze. Bez względu na to jak ten komputer wygląda. Czy jest schowany w zegarku, czy jest trochę większy... Jak ten w hotelu w Dreźnie... :-)
W tym roku miałem nie biegać w zawodach. Miał być tylko Cyborg i wirtualnie Wings For Life. Tymczasem był jeszcze Bieg dla WOŚP i dwa starty w Prowokacji. Ekipa firmowa namówiła na start w Biegu Wiosennym.
To mój już chyba piąty start w tym biegu. W zeszłym roku udało się pobiec z czasem 0:57:11. W tym nie ma na to szans. Wg wyliczeń wychodzi mi, że jeśli pobiegnę 1:04:00 to będzie ok.
Na starcie spotykam mnóstwo znajomych. Super :-) Nie z wszystkimi udało się zrobić zdjęcie ale z Agą i Tomkiem zawsze :-)
Wahałem się czy zostać w kurtce, czy pobiec na lekko. W słońcu jest ciepło, gdyby była Anetka to pewnie oddałbym jej kurtkę, a tak biegnę na ciepło :-) Jak się potem okaże wcale tak ciepło nie było.
Początek wspólnie, wśród dłużej grupy biegaczy (1240 osób), trochę rozmów ze znajomymi. Gdy robi się trochę luźniej ekipa mi gdzieś ginie i do końca już prawie biegnę sam. Jakieś 3-4km przed metą wyprzedza mnie Aga i biegnie tak do mety już kilka metrów przede mną.
Kończę z wynikiem 1:03:00, o minutę szybciej niż zakładałem, o sześć minut wolniej niż rok temu. I prawie o sześć kilo więcej. Przypadek? :-)
Dziś miało być dłuższe bieganie. Zimno więc na bieżni. W kinie.
Mimo wolnego tempa biegło się ciężko. Wychodzi długi, ciężki tydzień...
A może to PESEL? A propos wieku...
Miałem dziś dylemat. Serce walczyło, czy oglądać przed telewizorem szczypiornistów Górnika, czy na stadionie dopingować Górnika w klasyku ale... wygryła dusza mówiąc: IDŹ POD PRĄD!!! Wieczorem pojechaliśmy do Katowicach na koncert KSU z okazji ich... 45-lecia!!!
Aż się nie chce wierzyć. Jeszcze niedawno byliśmy, a właściwie mieliśmy być na koncercie z okazji ich 30-lecia w Ustrzykach... Czemu mieliśmy być... poczytajcie na blogu, który prowadzę już od... ponad 15 lat...
A dziś... Trochę nostalgicznie, pogowanie zostawiliśmy młodszym , tym razem...
Po powrocie nie mamy sił, ani chęci żeby gdziekolwiek się ruszyć. To kolejny z tych wyjazdów, gdzie człowiek widzi zestaw obowiązkowy: - autostrada - hotel - fabryka klienta / targi / etc - hotel - autostrada
Nawet nie chce nam się wyjść nigdzie coś zjeść, o zwiedzaniu nie ma mowy.
Długo się zastanawiam, czy nie przełożyć zaplanowanego na dziś treningu na jutro. Ostatecznie idę spróbować. Dziś nie jestem sam, kiedy przychodzę ktoś już robi trening na bieżni. Na szczęście są dwie ;-) O dziwo mimo zmęczenia udaje się zrobić kompletny ponad godzinny trening.
1000 km za kółkiem. Meldunek w hotelu i... na miejscu jest sala fitness. Na zewnątrz ciemno, zimno... nie chce się wychodzić... Więc bieżnia jest idealnym rozwiązaniem.
A potem.... niesamowity koncert, na który nie miałem ochoty.
Kiedy idziesz na koncert zespołu, którego nigdy nie słyszałeś, gdy wiesz tylko, że wygrał Eurowizję (co z reguły nie jest dla Ciebie rekomendacją), kiedy zespół gra muzykę, która nie należy do Twojego Top 3 i kiedy dodatkowo nie jesteś w nastroju i jesteś zmęczony to... spodziewasz się totalnej porażki...
A tu... Brak mi słów! Dawno żaden zespół nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Po raz kolejny potwierdziło się, że jeśli ktoś potrafi grać to nie jest ważne co gra. Mimo, że śpiewali po ukraińsku to momentami czułem się jakbym był na Brooklynie.
Jakby nie to, że nie wypada to bym napisał, że..., a tak napiszę, że było zajebiście...
Dziś kolejne interwały. I znów w kinie. Tym razem: Niezniszczalni 3. Jakoś zupełnie umknęła mi ta seria. Film z gatunku: Zabili go i uciekł, ale nie przeszkadzało mi to. Tak jak nie przeszkadzało mi wyjście przed końcem filmu.