Jak to jest, że tak trudno wejść w rytm treningowy, a tak łatwo z niego wyjść? Nie, nie oczekuję odpowiedzi na to pytanie... Przerabiałem to już wielokrotnie... I teraz też.
Mimo kwarantanny i 18 dni w domu udało się w styczniu przebiec ponad 85 kilometrów, przejechać na rowerze ponad 50 km, 19 razy poćwiczyć... i zdobyć 3 medale. W sumie fajnie to wyszło.
Początek lutego to podbiegi i bieg z Adasiem, potem dzień odpoczynku, potem jeszcze jeden bezczynny przypadkowo wyszedł i przyszedł weekend... W sobotę pobudka, lekkie śniadanie i zamiast biegania... krótka drzemka, a potem... już nie było czasu (ładna wymówka). Niedziela powtórka z rozrywki. Ostatecznie udaje się wyjść z żoną na spacer. Anetka z kijami, dla mnie chyba za wolne tempo na kije.
Wieczorem jeszcze idąc do teściów ubieram ciuchy do biegania. Ostatecznie jednak wracam prosto do domu. Znów odpuszczone. Zbyt łatwo. Nawet jeśli wiało i było potwornie zimno.
Pierwszy raz w tym roku z Adamem. Kwarantanna i home office nie pozwoliły wcześniej się spotkać. Dziś też łatwo nie było, ale mimo przeszkód udało się spotkać w parku. Nie było to chyba najszczęśliwsze miejsce, bo albo szklanka, albo kałuże. Mimo to spokojnie potruchtaliśmy, porozmawialiśmy.
Kilometr od domu jest mały podbieg. Mały, ale dający w kość. Pamiętam jak niektórzy mieli tam problem żeby rowerem podjechać :-) Ja za to postanowiłem kilka razy podbiec i zbiec. Po piątce miałem jeszcze siły więc postanowiłem dziesięć razy. Jako, ze siły wciąż były to skończyłem na piętnastu i wyszło w sumie 278m podbiegów. Całkiem nieźle.
Wczoraj pobiegłem w Zabrzańskim Biegu dla WOŚP, dziś w Biegu Policzmy się z Cukrzycą. Oba biegi ostatecznie okazały się być wirtualne, to znaczy każdy biegł sam, w dowolnym miejscu, ale mimo to dziś udało się spotkać na trasie biegaczy w pomarańczowych koszulkach.
Dziś postanowiliśmy pójść z żoną do teatru. Do Studio Buffo. Na ulubiony spektakl moje żony... Metro. Artyści postanowili wykonać specjalną wersję z okazji 30 lecia musicalu. Niestety w związku z obecną sytuacją było to możliwe tylko online.
Jako, że za długie siedzenie nieco mnie męczyło postanowiłem się przy okazji trochę... porozciągać :-) Pierwszy raz to robiłem w teatrze, ale jak widać da się :-)
Dziś mieliśmy biegać w ramach V Zabrzańskiego Biegu dla WOŚP. I pobiegliśmy. Tylko że każdy indywidualnie. Jeszcze dwa, czy trzy dni temu wydawało się że uda się wspólnie. Nie udało się. Przynajmniej fizycznie.
Bo duchowo byliśmy razem :-) I to jest najpiękniejsze. Tak samo jak te uśmiechy kiedy mijaliśmy się na schodach w drodze po pakiety. Jak uśmiechy ludzi w biurze. Jak uśmiechy posyłane przez ludzi spotkanych w czasie gdy biegłem w koszulce z sercem i z symbolami WOŚP. Czemu nie może być tak codziennie. Czemu ludzie tak bardzo chcą się dzielić. Dlaczego mimo, że jest tak wielu pozytywnych ludzi to innym to przeszkadza, i do tego bardziej ich słychać i widać.
Nieważne, dziś było pięknie. Co prawda nie pamiętałem regulaminu biegu i nie byłem pewien, czy było napisane, ze należy przebiec 3 km lub 6 km, czy też 3 km i 6 km, czyli 9km ;-) Na wszelki wypadek postanowiłem pobiec i 3 i 6 i jeszcze na wszelki wypadek dodatkowe 2 :-)
Treningi z kwarantanny mi się spodobały. Mimo, że zacząłem biegać, to póki co nie odpuściłem. Dziś rano przed pracą też trochę siły :-) Przed śniadaniem :-)