Kolejny poranek na basenie... Właściwie to mógłbym tam zamieszkać... Plecy nie bolą.. Na grzbiecie można pływać bez końca (nie trzeba myśleć o oddychaniu), a co jakiś czas nawet udaje się w kraulu oddychać... Po prostu idealnie... Niestety potem trzeba się już normalnie ruszać... Jutro przede mną ponad 1000km w aucie... zobaczymy, czy zakończę podróż w hotelu, czy w szpitalu...
Niestety znów będzie kilka dni przerwy w ruchu... Szkoda... bo czas leci, a starty w imprezach coraz bliżej...
Łatwo nie jest. Miałem w planach wziąć w przyszłym tygodniu na delegację ciuchy do biegania żeby zacząć odrabiać zaległości po trzech tygodniach leżenia. Dziś wybrałem się po raz drugi na basen i niestety już samo wejście do auta jest wciąż problemem.... Nie podoba mi się to... Nie widzę szans na szybkie bieganie :-(
Za to w wodzie spoko... może powinienem tam siedzieć non stop. Pod tym względem lekarka miała rację... pływanie służy...
Równo trzy tygodnie w łóżku, w domu... Zero ruchu, zero treningu... I było to czuć dziś na basenie... A szczególnie potem w domu.
Jeśli trzy tygodnie temu było zero kondycji, to teraz jest jak w piosence Lady Pank... :-(
Na szczęście lekarka powiedziała, że pływać mogę, a nawet powinienem, a co do biegania i roweru też nie widzi przeciwwskazań, chyba, że sam będę czuł dyskomfort. Stwierdziła też, że pewnie inny lekarz zabroniłby mi sportu (poza szachami), ale Ona jest z tej drugiej opcji... Sport ma być! I tego się będę trzymał :-)
Niestety kolejny tydzień też nie zapowiada się zbyt sportowo (delegacja), ale trzeba być optymistą... I tak nic nie poradzę...