Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2010

Dystans całkowity:194.87 km (w terenie 8.50 km; 4.36%)
Czas w ruchu:12:36
Średnia prędkość:15.47 km/h
Maksymalna prędkość:37.91 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:19.49 km i 1h 15m
Więcej statystyk

Tour de Zabrze

Sobota, 2 stycznia 2010 · Komentarze(21)
Tour de Zabrze
Dzisiejszy poranek powitał nas śniegiem. Nie powiem żeby nas to ucieszyło. Mówi się jednak trudno i jedzie się dalej. Jako, że Asica z Młynarzem musieli już nas opuścić dziś na rower ruszamy w trójkę (Kosma, JPBike i ja). Tuż przed wyjazdem dzwoni do nas Dynio i... po chwili jedziemy już razem. Wcześniej jednak oczekując na Jacka chcemy wyciągnąć na rower Czarną Owcę. Niestety znów jej się udało i wypoczywa gdzieś poza Zabrzem. :-)

Jeden z fantastycznych prezentów gwiazdkowych podsunął nam pomysł żeby pokazać Jackowi Zabrze i może Gliwice. Ruszamy w stronę Mikulczyc. Rowerówka jak się spodziewałem bielutka. Nikt nie pomyślał o jej odśnieżeniu.



Mimo to jedzie się fajnie, choć ostrożnie... :-)

Dalej przez Hagera pokazać wagoniki i wieżę ciśnień. Stamtąd na Zandkę. Dobrze, że Jacek naprawił mi dziś hamulce. Było z górki, ślisko...

Na Zandce najpierw dom z dziurami po kulach, potem Dynio brata się z lokalsami i w końcu dojeżdżamy pod stalowy dom. Chłopcy są chyba pod wrażeniem.



Nie zaglądamy na cmentarz żydowski, bo dziś za zimno i za mokro. Jedziemy do Luizy. Nie zwiedzimy dziś sztolni ale obejrzymy sobie chociaż pojazdy wojskowe.



Dzieci szybko zaczęły się bawić



Niestety takie zabawy czasem źle się kończą.




Dalej kolejna wieża ciśnień. Robi wrażenie. Jest olbrzymia i piękna. Szkoda, że wciąż nie ma w niej knajpki, galerii...



Następny kawałek drogi to lodowisko. Udaje się na szczęście pokonać go bez upadku :)

Kolejny przystanek to Kościół św. Józefa znajdujący się na przeciwko stadionu Górnika Zabrze. Wszyscy wyszli stamtąd pod dużym wrażeniem. Myślę, że jeszcze wszyscy tam wrócimy.

Zimno więc decydujemy się wracać. Spokojnym tempem docieramy do domu, gdzie po chwili delektujemy się grzanym piwem. Fajna przejażdżka. Dzięki Dynio, że udało Ci się do nas dołączyć.

Brak widoków

Piątek, 1 stycznia 2010 · Komentarze(9)
Brak widoków
Sylwestrowa ekipa przyjechała z rowerami więc wypada z nich skorzystać. Po odespaniu imprezy, po obiadku i kolejnej dawce śmiechu decydujemy się jechać... zobaczyć Świerklaniec. Wszyscy już czekają na dole, kiedy ja walczę z hamulcami. Wymiana okładzin trwa na tyle długo, że reszta zdążyła zmarznąć.

W końcu jedziemy. Fajnie, tylko robi się już ciemno i jest mgła... Gdy dojeżdżamy do zbiornika Kozłowa Góra... nic nie widać... No tośmy zobaczyli Świerklaniec. Nie psuje nam to jednak nastrojów. Seria zwariowanych zdjęć i wracamy.
Niestety mgła, ciemność i deszcz sprawiły, że na zdjęciach prawie nic nie widać:





... prawie...



Tą samą drogą, gdyż jak stwierdza Młynarz wrażenia wizualne będą dziś takie same wszędzie.

W Radzionkowie Kosma mówi, że nie chciałaby teraz złapać kapcia, jak to zdarzyło się jej ostatnio. Mówię, że powinno sobie postawić taki cel: dzień bez kapcia i do niego dążyć.

Szkoda, że je sobie takiego nie wyznaczyłem. Kilkadziesiąt metrów dalej najeżdżam na coś co brzmi jak szkło i... na Stroszku wymieniam dętkę. Nic to, trzeba jechać dalej. Dalej ale niezbyt daleko. Kilkadziesiąt metrów dalej stop. A przecież sprawdziłem oponę. Ale tylko od wewnątrz. Znajduję kawałek szkła z zewnętrznej strony. Ech... W czasie kiedy ja ściągam dętkę Monika zakłada łatkę na drugą. Dziękuję :-) Dzięki temu ekipa mniej marznie i możemy jechać dalej.



Tym razem już bez przeszkód docieramy do domu. Jeden z sąsiadów jest chyba lekko zdziwiony widząc pięć osób maszerujących po schodach z rowerami w Noworoczny wieczór...

Niewiele zobaczyliśmy ale... było po prostu fajnie. I o to chodzi :)

P.S.
Zdjęcia (cudownie odzyskane) dzięki uprzejmości Jacka :-)