Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:555.20 km (w terenie 89.10 km; 16.05%)
Czas w ruchu:33:40
Średnia prędkość:16.49 km/h
Maksymalna prędkość:46.60 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:46.27 km i 2h 48m
Więcej statystyk

Po "górkach Damiana"

Czwartek, 2 lipca 2009 · Komentarze(22)
Po "górkach Damiana"
Najpierw szybka rundka do lasu z Igorkiem, a potem z Damianem na "jego" górki.

Fajnie przez lasek, szybkim tempem. Szybkim jak dla mnie, choć dalekim od tego, o czym pisał Scrubby :-)

Przed górkami Damian zapowiada, że powinienem dać radę z większością, tylko z dwoma mogę mieć kłopot. Jedziemy.

Zdyszany mijam kolejne podjazdy i zjazdy dochodząc do wniosku, że już tędy kiedyś jechałem. Nie całą, ale kawałkiem tej trasy.

Po kolejnym pokonanym podjeździe zatrzymujemy się i... to był błąd. Boję się z niego zjechać i sprowadzam częściowo rower.

Po chwili jesteśmy na asfalcie. I co? Ja nie dałem rady? Spoko. I to z tak słabą kondycją wjechałem wszędzie. :-)

Wszędzie do tej pory, bo okazuje się że asfalt to był tylko na chwilę, znów wjeżdżamy w lasek i przed pierwszym podjazdem łańcuch nie spada na najmniejszą zębatkę z przodu. Co więcej spada zupełnie. Staję i do końca wzniesienia już wprowadzam rower. Okazuje się, że to pierwsze z tych, na które miałem nie wjechać. Sprzęt sprawił, że nawet nie miałem okazji spróbować.

Kawałek dalej kolejne wzniesienie, gdzie jak mówi brat "mogę spróbować". Oczywiście próbuję. W połowie dwa razy podnosi mi przednie koło do przodu mimo, że leżę prawie na kierownicy. Przy trzecim podniesieniu koła odpuszczam. Koncówkę wprowadzam. Tym razem się nie udało.

Dalej już bez przeszkód jedziemy do domu. Fajna traska. Krótka ale pozwalająca się zmęczyć na niby płaskim Mazowszu.

Podobało mi się, spociłem się i... zmęczyłem się. Było to widać kiedy próbowałem zawiesić rower pod sufitem... ;-)



BTW: Dla tych, którym było mało opisu z Bike Orientu - jest już fotorelacja na oficjalnej stronie imprezy - oj działo się :-)

Po Bike Oriencie

Środa, 1 lipca 2009 · Komentarze(1)
Po Bike Oriencie

Po maratonie i rajdzie rekreacyjnym wylądowaliśmy w Marianowie. Idealne warunki żeby odpocząć. I co najważniejsze żeby pojeździć. Jest czas (w końcu mam urlop), jest teren (cała Puszcza Kampinoska przede mną), jest towarzystwo więc... siedzę w domu. Bo za ciepło. Zawsze jest jakieś "bo"...

Dziś jednak chłopcy wyciągają mnie na krótką rundkę, a potem Damian chce mnie przetyrać po "swoich" górkach. Ok, jedziemy. Dołącza do nas Wiku.

Jedziemy przez las dotrzymując tempa Damianowi. Niestety dość szybko Wiku zaczyna odpadać. Widać, że brak treningów na basenie i na sakurze daje znać o sobie. Niestety.



Nie dojeżdżamy do górek. Opuszczamy Damiana i wracamy z Wiktorkiem do domu.
Tym razem Damian mi nie pokazał gdzie moje miejsce... dzięki Wiktorowi. Pewnie jednak będzie jeszcze próbował.

Dziś do grona BS dołączył mój chrześniak :-)