Dwa dni przerwy od jazdy, ale nie od rowerka. Wtorek poświęcony na szorowanie i smarowanie rowerka żeby nikt się już nie czepiał ;)
Dziś niestety też brak czasu, ale wieczorkiem, żona przypomina sobie, że nie ma pieczywa. Oczywiście chętnie wyskoczę... na rowerze. GG do Łukasza i jedzie ze mną. Ma ubaw, nie dość, że po chleb na rowerze to jeszcze do piekarni dwa osiedla dalej - prawie jak na wsi (nie obrażając nikogo) :-)
Bez przygód, szybko (jak dla mnie trochę nawet za szybko) przez Stolarzowice do Miechowic. Zakupy i drugą stroną przez Rokitnicę (i bankomat) do domu.
Potem jeszcze chwilę samotnie po osiedlu testując przerzutki, bo coś nie chodzą tak jak bym chciał. Niestety ani godzina, ani temperatura nie nastrajają do regulacji na dworze. Nie dziś.
Fajnie ale za krótko. Nic to, idzie weekend (niestety krótki bo jutro wieczór już zajęty) :-)
To kiedy uderzamy do Wrocławia???? Zawsze mogę być kuzynką Piotra a Ty kuzynem :))) I 200 pęknie :D A pogoda dopisuje ;D P.S. Chyba masz jakiś urlop zaległy?;>
johanbiker- Dzięki... :-) I tak daleko mi do przemycania w blogu historii w taki sposób jak Ty to robisz.
Do Wrocławia... muszę jeszcze dorosnąć choć wiem, że są tacy, co mają tę trasę już opanowaną. Co do Dżemu to nie mam nic przeciwko, tak doustnie, jak i dousznie ;) Żałuję, że ostatnio nie udało się wpaść na koncert do Wiatraka.
Dobrze, że Ci w końcu komp ruszył i uzupełniłeś wpisy - mogłem w końcu uzupełnić tekst z naszej wspólnej wyprawy o trasę :-)
Jak zwykle fajnie się czyta,prawdziwy blog.Masz swój styl jakby zrobili konkurs pewnie .... nie zapeszam.Nie pisałem bo byly kłopoty z kompem.Co do wyjazdów "pod pretekstem"to gnałem do Wroclawia "skosztować" piwo na rynku i powrót.KSU ok,ale mnie budzi Dżem Pozdro!
Co prawda to prawda, że na Śląsku nie wiedzieć kiedy wyjeżdża się z jednego i jest się w drugim mieście:) Nie wiem jeszcze jakie to uczucie z rowerem:) Dobrze, że Cię Żonka o 4 rano po świeże bułeczki nie zrywa - przy tej porze roku chyba mało przyjemne - chociaż gdyby w uszach rąbało KSU...:) Pozdrawiam Asica
po bułki, czy nie bułki liczy się każda chwila na rowerze :) a jeśli chodzi o opcję z dwoma rowerami - wtedy chyba nie byłoby problemu, nie mniej taka byłaby najlepsza ^^
Ja mam lepiej, bo jeszcze się nie rozpędzę i już w drugim mieście jestem :-) Dziś po chleb z Zabrza do Bytomia jechałem. A jak się rozpędzę to i dwa miasta mogę minąć nie zauważając. Ot, urok śląskiej aglomeracji ;)