Bike Orient - trening...

Czwartek, 11 czerwca 2009 · Komentarze(13)
Bike Orient - trening...

Po koszmarnych pod względem czasu ostatnich tygodniach dziś... wolne. Już kilka dni temu zaplanowaliśmy z Wiktorem jazdę na orientację po mieście, po Gliwicach. Najpierw jednak wyjazd całą rodzinką na krótką przejażdżkę.

Wcześniej jednak szybki serwis rowerów. Pompowanie, montaż torebki podsiodełkowej u Anetki i... najważniejsze... montaż licznika na rowerku Igorka.

W końcu ruszamy. W las. Na jednym z pierwszych skrzyżowań decydujemy jechać inną drogą. Anetka twierdzi, że tam często chodziła na spacery... 25 lat temu... Na kolejnym rozwidleniu wybieram niewłaściwą ścieżkę. Jak się okazuje bardzo niewłaściwą. Szybko ścieżka robi się coraz węższa, coraz bardziej zarośnięta, ale... jedziemy, a może raczej coraz częściej idziemy. Na azymut. Czyżby przedsmak Bike Orientu? To już niedługo więc trzeba ćwiczyć.



25 lat temu - dziś już nie ma tu ścieżek, nie ma też drutu kolczastego jaki był wówczas na płocie wokół Akademii Medycznej. Ale nam się zebrało na wspominki, czyżby to efekt tego, że przed wyjściem słuchaliśmy koncertu, który prowadził "Niedźwiedź" w 20 rocznicę wolnych wyborów? A koncert był piękny... i wzruszający...

W końcu już nie da się iść.



Przeprawiamy się przez mokradła i Anetka rusza do góry. Po chwili wraca. Szybko wraca. Miała bliskie spotkanie z dzikiem. Myśleliśmy, że już się wyniosły z naszej okolicy ale jednak nie. Co dalej?

Albo wracamy przez mokradła i krzaki, albo idziemy w stronę dzika albo... idziemy... przez inne krzaki...

Wygrały inne krzaki, pokrzywy... W końcu trafiamy na ścieżkę.



Trudno sobie wyobrazić naszą radość, gdy po prawie godzinie przedzierania się przez chaszcze i przebyciu 2km trafiamy na ścieżkę oddalaną jakieś 300m od startu.

I my mamy jechać na Bike Orient? Zapłaciliśmy więc pojedziemy... ;-) I jak zwykle będzie świetnie...

Jedziemy w stronę Rokitnicy gdzie dopada nas deszcz. To nic w porównaniu z tym co było przed chwilą. Jedziemy. przez błota docieramy do dziadka na działkę.

Żeby nie było, że nie padało:





Zasłużona przerwa i odpustowa uczta... ;-)



Chłopcy myją się trochę, a potem następuje czyszczenie rowerów. Igor w tym przoduje.



Tu przed tym jak chcemy wracać nad głowami pojawiają się granatowe chmury. Czyżbyśmy znów mieli zmoknąć? Nie. 5-minutowa wichura rozgania chmury i spokojnie wracamy do domu.

Jako, że Anetka nie chciała wracać żeby zrobić zdjęcie dzikowi to inna zwierzyna z naszego lasu:



Po drodze wpadamy na chwilę do znajomych na działkę i dom.

Po 8 godzinach mamy za sobą... około 16km.... niezły wynik ;-)
Nic nie wyszło z naszej jazdy po Gliwicach ale... było fajnie. Bardzo fajnie. Niby wiele nie pojeździliśmy, najedliśmy się trochę strachu, ubrudziliśmy się ale... było fajnie. Fajny rodzinno-rowerowy dzień.

BTW: Chyba uporałem się z przerzutkami. Przednia się poluzowała i zmieniła swoje położenie. Po poprawie i regulacji tył przestał szaleć.

Komentarze (13)

Nie mogę się doczekać. :)
Mam nadzieję, że weźmiecie też swoje rowery. :D

Mlynarz 09:50 wtorek, 16 czerwca 2009

Mlynarz
Może umyje Ci przed wyjazdem na wyprawę... :-)
A przynajmniej może pomoże... ;-)

Rafaello
Fajnie jak rodzinka dzieli zainteresowania...

djk71 05:45 wtorek, 16 czerwca 2009

O kurczę!
Muszę Ogorkowi przywieźć swój rower do umycia, bo widzę że jest mistrzem w myciu brudnych rowerów. :)

Ale się cieszę, że sobie pojeździliście! Jak tylko będę mógł to wybiorę się z Wami na jakąś przejażdżkę, bo już się doczekać nie mogę. :)

Pozdrawiam!

Mlynarz 23:25 poniedziałek, 15 czerwca 2009

No fajnie,rodzinne wypady są najlepsze:)
pozdrawiam :)

Rafaello 05:57 niedziela, 14 czerwca 2009

Tak jak mówisz, po prostu było fajnie... i nie ważne, że niezbyt daleko...
Pozdrawiamy :-)

djk71 22:07 piątek, 12 czerwca 2009

Cudowna przygoda i to jest najważniejsze, a nie ilość przejechanych kilometrów! Pozdrawiam całą Rodzinkę ;)

niradhara 08:40 piątek, 12 czerwca 2009

JPbike
Oj ultra teren - ale tam Cię nie zabiorę... ;-)
kosma100
Znów ;-)
benasek
Tak mi się wydawało, że ktoś go już kiedyś focił... :)

djk71 21:38 czwartek, 11 czerwca 2009

Ooo, tego jezyka znam! Jezdzi po calej Europie i pozuje rowerzystom!

Pozdrawiam

benasek 21:32 czwartek, 11 czerwca 2009

P.S. No i muszę napisać, że masz mniej włosów ode mnie :D :D :D

kosma100 21:14 czwartek, 11 czerwca 2009

Oj ... baaardzo fantastyczny opis i rodzinna wycieczka przez ultra prawdziwy teren :)
Pozdrowionka :)

JPbike 21:11 czwartek, 11 czerwca 2009

karla76
Dokładnie. Również pozdrawiamy ;-)

kosma100
Z nas się śmiałaś? :-(

djk71 21:06 czwartek, 11 czerwca 2009

Jaki piękny dzień mieliście :)
Aż mi się mordka śmiała jak czytałam (na głos :))
No i stwierdziłam, że troszkę się stęskniłam za Wami :)
Buziaków 100 :-)

kosma100 20:56 czwartek, 11 czerwca 2009

no to się nazywa rodzinna jazda w terenie:)
pozdrowiam rowerową rodzinkę!:)

karla76 20:27 czwartek, 11 czerwca 2009
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zwina

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]