Po ćmoku z przygodami
Poniedziałek, 16 marca 2020
· Komentarze(3)
Kategoria do 50km, śląskie, W towarzystwie, Z kamerą wśród...
Wychodząc z pracy spotykam kumpla. Od razu pada pytania kiedy na rower... Jak tylko się uda. Pogoda dobra więc trzeba się zdzwonić. Wracam do domu. Zjadam pomidorówkę i placki z twarogiem i bananami i... idę przeczyścić w końcu rower. Może coś się uda w najbliższym czasie. Udaje się szybciej niż myślę... Jeszcze przed końcem czyszczenia kumpel zagaduje, że o 19-tej mógłby... To ja też ;-) SMS do Marka, ale ten jeszcze nie uporał się z wczorajszą gumą... Trudno... następnym razem...
Szybko się ubieram, zbieram rzeczy i trzeba pędzić. W Rokitnicy zaczynam się zastanawiać, czy założyłem kask, bo... nie pamiętam momentu zakładania. Sprawdzam i jest. To dobrze, że to odruch i dobrze, że go nawet nie czuję, nie zauważam. Z drugiej strony po tylu latach jeżdżenia w kaskach trudno się temu dziwić...
Udaje się dojechać do Mikulczyc na czas. Darek już jest. Chwila zastanowienia się gdzie jedziemy, ale w sumie nie ma to znaczenia. Wybór pada na Czechowice. W porządku rzadko tam bywam. Zachowując oczywiście bezpieczną odległość od siebie jedziemy. Mocno pedałujemy, choć na fullach to nie specjalnie przekłada się na prędkość :-)
Docieramy nad jezioro. Chwila rozmowy o pływaniu i ruszamy. To znaczy ja zaczynam... pływać.... Nie, nie w jeziorze. Przednie koło mi pływa. Złapałem gumę.
Ściągam oponę, dętkę i... jest kolec w oponie.
Zmiana dętki, dopompowanie również tyłu i możemy jechać dalej.
Dalej przed siebie. Przez las. Po ciemku. Lubię to. Choć kiedy wyjeżdżamy wprost na dzika to... adrenalina zaczyna działać. Na szczęście nie był nami zbytnio zainteresowany.
Chwila wahania, czy nie wyskoczyć na Rynek w Gliwicach, ale już późno, na jazdę temperatura ok, ale na postój trochę zbyt chłodno. Nie dziś. Wracamy do domu.
W Mikulczycach się rozstajemy i... oby do szybkiego następnego. Potrzebowałem tego.
Szybko się ubieram, zbieram rzeczy i trzeba pędzić. W Rokitnicy zaczynam się zastanawiać, czy założyłem kask, bo... nie pamiętam momentu zakładania. Sprawdzam i jest. To dobrze, że to odruch i dobrze, że go nawet nie czuję, nie zauważam. Z drugiej strony po tylu latach jeżdżenia w kaskach trudno się temu dziwić...
Udaje się dojechać do Mikulczyc na czas. Darek już jest. Chwila zastanowienia się gdzie jedziemy, ale w sumie nie ma to znaczenia. Wybór pada na Czechowice. W porządku rzadko tam bywam. Zachowując oczywiście bezpieczną odległość od siebie jedziemy. Mocno pedałujemy, choć na fullach to nie specjalnie przekłada się na prędkość :-)
Docieramy nad jezioro. Chwila rozmowy o pływaniu i ruszamy. To znaczy ja zaczynam... pływać.... Nie, nie w jeziorze. Przednie koło mi pływa. Złapałem gumę.
Do kosza? Nie, naprawiamy...© djk71
Ściągam oponę, dętkę i... jest kolec w oponie.
Czas na serwis© djk71
Zmiana dętki, dopompowanie również tyłu i możemy jechać dalej.
Dalej przed siebie. Przez las. Po ciemku. Lubię to. Choć kiedy wyjeżdżamy wprost na dzika to... adrenalina zaczyna działać. Na szczęście nie był nami zbytnio zainteresowany.
Chwila wahania, czy nie wyskoczyć na Rynek w Gliwicach, ale już późno, na jazdę temperatura ok, ale na postój trochę zbyt chłodno. Nie dziś. Wracamy do domu.
W Mikulczycach się rozstajemy i... oby do szybkiego następnego. Potrzebowałem tego.