Bieg Cyborga 2020
Środa, 1 stycznia 2020
· Komentarze(4)
Kategoria Bieganie, śląskie, W towarzystwie, Z kamerą wśród..., Zawody
Początek roku więc trzeba się ruszyć. W planach trzeci już z kolei Bieg Cyborga.
Dwa lata temu planowałem jedno kółko, wyszły dwa. W zeszłym roku byłbym zadowolony z dwóch, a wyszły trzy, czyli półmaraton. W tym nie miałem parcia na żaden dystans i wynik, ale połówka wydawała się być w zasięgu.
Przed startem spotykamy się z ekipą Etisoft Running Team.
Pamiątkowe zdjęcie, rozgrzewka i z lekkim opóźnieniem ruszamy na pierwszą pętlę. Pilnuję żeby nie zacząć zbyt mocno i udaje się. Biegnę swoje nie patrząc zbytnio na znajomych, znamy się i wiemy, ze każdy biegnie swoim tempem.
Pierwsza część pętli spokojnie, nawet podbieg mi specjalnie nie przeszkadza, puls nieco rośnie, ale na zbiegu wraca do normy. Niestety po czwartym kilometrze zaczynam czuć ciężkie nogi. Nie mam problemów z oddechem, nic mnie nie boli, a biegnie się coraz ciężej. Postanawiam to przeczekać. Mijam piąty kilometr i nie jest lepiej. Szósty mnie już męczy. Nawet nie kusi mnie żeby przejść do marszu, bo niby siłę mam, ale jest ciężko. Coraz mniej mi się chce.
Mijam stojącą obok drogi żonę i mówię, że schodzę z trasy... Chyba mi nie do końca wierzy. Ja sam jeszcze się waham do samego końca... Ostatecznie skręcam w prawo, czyli rezygnuję. Dziś tylko jedno okrążenie. Niby jestem zadowolony, że pobiegałem, ale jakiś niedosyt pozostał.
Oczywiście szukam wytłumaczenia, może to wczorajszy spinning dał nogom w kość... Nieważne... Było minęło.
Ważne, ze aktywnie rozpocząłem rok ;-)
Medal Cyborga© djk71
Dwa lata temu planowałem jedno kółko, wyszły dwa. W zeszłym roku byłbym zadowolony z dwóch, a wyszły trzy, czyli półmaraton. W tym nie miałem parcia na żaden dystans i wynik, ale połówka wydawała się być w zasięgu.
Przed startem spotykamy się z ekipą Etisoft Running Team.
Etisoft Running Team na Cyborgu© djk71
Pamiątkowe zdjęcie, rozgrzewka i z lekkim opóźnieniem ruszamy na pierwszą pętlę. Pilnuję żeby nie zacząć zbyt mocno i udaje się. Biegnę swoje nie patrząc zbytnio na znajomych, znamy się i wiemy, ze każdy biegnie swoim tempem.
Pierwsza część pętli spokojnie, nawet podbieg mi specjalnie nie przeszkadza, puls nieco rośnie, ale na zbiegu wraca do normy. Niestety po czwartym kilometrze zaczynam czuć ciężkie nogi. Nie mam problemów z oddechem, nic mnie nie boli, a biegnie się coraz ciężej. Postanawiam to przeczekać. Mijam piąty kilometr i nie jest lepiej. Szósty mnie już męczy. Nawet nie kusi mnie żeby przejść do marszu, bo niby siłę mam, ale jest ciężko. Coraz mniej mi się chce.
Mijam stojącą obok drogi żonę i mówię, że schodzę z trasy... Chyba mi nie do końca wierzy. Ja sam jeszcze się waham do samego końca... Ostatecznie skręcam w prawo, czyli rezygnuję. Dziś tylko jedno okrążenie. Niby jestem zadowolony, że pobiegałem, ale jakiś niedosyt pozostał.
Oczywiście szukam wytłumaczenia, może to wczorajszy spinning dał nogom w kość... Nieważne... Było minęło.
Jest i medal© djk71
Ważne, ze aktywnie rozpocząłem rok ;-)