EBT Zakopane 2018 - dzień drugi

Piątek, 8 czerwca 2018 · Komentarze(2)
Uczestnicy
Po wczorajszej setce wszyscy grzecznie zjedli kolację i poszli się regenerować.

Prawie jak w Holandii © djk71

Rano śniadanko, przygotowanie suchego prowiantu i oczekiwanie na kilkadziesiąt kolejnych osób, które postanowiły dołączyć do nas drugiego dnia. Niestety przyjeżdżają nieco spóźnieni, więc teraz ich ponaglamy. My już od dawna gotowi, gotujemy się w porannym słońcu.

Są i kolejni rowerzyści © djk71

W końcu pamiątkowe zdjęcie i w sile chyba 88 osób ruszamy do Zakopanego. Dziś przed nami długi, 126 km odcinek górski.

Zaraz ruszamy © djk71

Od samego początku lekko pod górę. Momentami nawet trochę bardziej niż lekko :-)

W nagrodę są też zjazdy.. niektóre bardzo ostre. Po jednym z nich, krótka przerwa pod sklepem. Kiedy jedni odpoczywają...

Chwila odpoczynku © djk71

... inni jak się dowiadujemy walczą z kapciem. Na szczęście Emilka ma znakomite wsparcie więc my ruszamy dalej spokojni o to, że pozostała ekipa ma GPS-y i wkrótce nas dogoni.

W Węgierskiej Górce fundujemy wszystkim grupom przejazd przez mostek...

Mostek jeszcze niczego nie wróży © djk71

... i podjazd na Trakt Cesarski :-)

Mały podjazd © djk71

Oczywiście kochają nas za to :-)

Trzeba złapać oddech © djk71
Prawie cała grupa © djk71

W Rajczy czas na postój i uzupełnienie kalorii. Niektórzy korzystają z kąpieli.

Kąpiemy się © djk71
Całe mokre © djk71

To dobry pomysł bo... czeka nas długi bardzo długi stromy podjazd. Jeszcze krótki postój pod sklepem gdzie niektórzy na wzmocnienie kupują... śledzie... Cała ekipa zastanawia się jak na to zareaguje organizm, ale... jak potem się okaże... rewolucji nie było...

Za to podjazd na Przełęcz Glinka sprawia, że organizmy szaleją... Nie będę pytał kto nie przeklął na tym odcinku...  ;)
Było ciężko, naprawdę ciężko... Chyba po tym podjeździe w końcu koledzy zaczną nam wierzyć... bo przecież mówiliśmy, że na objazdach trasy było bardzo trudno :-)

Na szczęście na górze czeka na nas nasze wsparcie. Samochody z wodą, bananami... Były potrzebne. Bardzo.
Kiedy docierają już wszyscy ruszamy w dół.

Paweł zastanawia się jak szybko można tu jechać... Sprawdzamy. Rozpędzam się i... kiedy na liczniku jest już chyba 60 km/h czuję, że nie panuję nad rowerem! O ile przednie koło trzyma się się drogi to tylne robi co chce, lata w każdą stronę. Paweł, widząc co się dzieje ucieka na bok, ja patrzę kątem oka, czy nie jedzie jakieś auto i próbuję jakoś się zatrzymać. Po chwili stoję na poboczu.
Dawno się tak nie bałem. Tylko co się stało?
Sprawdzam koło, jest ok. Po chwili wiem. Zapomniałem, że mam bagażnik i założoną na niego torbę. Kiedy ją rano zapinałem zrobiłem to delikatnie mówiąc niezbyt dokładnie. O ile w trakcie zwykłej jazdy nie miało to znaczenia, to kiedy rozkołysałem rower - torba też zaczynała się ruszać. W efekcie przy tej prędkości i dość mocnym kołysaniu roweru - nie nadążała i kiedy rower i koło było pochylone w jedną stronę to torba próbowała je gonić, ale rower już wtedy był pochylony w drugą.... Masakra. Naprawdę się bałem.

Jedziemy dalej. Na Słowacji zaczyna padać. Na szczęście jesteśmy ostatnią grupą i deszcz najbardziej zmoczył wcześniejsze grupy. Nam głównie mokro od wody tryskającej spod kół. Testujemy nowe kurteczki ;-)

Nad tzw. Morzem Orawskim czekają na nas po raz kolejny samochody wsparcia. Potrzebujemy tego. Uzupełniamy płyny, posilamy się, niektórzy łatają dętki, inni podziwiają widoki.

Na zaporze © djk71
Przyczepka się przydała © djk71

Po chwili ruszamy dalej. Przed nami stromy podjazd w Trzcianie. Za nami już trochę podjazdów i 85 km więc niektórym daje w kość. Prowadzą rowery. Rok temu rowery w tym miejscu kleiły się do czegoś co było w miejscu asfaltu...

Co to się tak klei? © djk71

W tym roku na szczęście jest już asfalt. Za chwilę za to piękny zjazd i wjazd na super rowerówkę. Dziś jest pochmurnie więc widoki na Tatry nie są tak piękne jak rok temu, ale i tak jest cudownie...

Piękna ścieżka © djk71

I co z tego, że pada jak jest pięknie © djk71
Kolejny odpoczynek © djk71

Jeszcze ostatnie pit-stopy i po chwili docieramy do Chochołowa. Tu znów czeka na nas wsparcie. Niektórzy się suszą ;-)

Ot taki wieszak © djk71

100 km za nami, jeszcze około 25. Głownie pod górę, ale damy radę :-) Mamy dość już słodkiego więc kiedy na trasie pojawia się bacówka... chyba nikt nie odmawia oscypków :-)

Już prawie w Zakopanem © djk71

Jeszcze kilka podjazdów...

Już prawie na miejscu © djk71

... i super zjazd do Zakopanego.  Kilka minut później jesteśmy w Nosalowym Dworze :-)

Zameldowanie, prysznic i kolacja... a po niej jeszcze krótkie podsumowanie wyjazdu, drobne upominki i.... tort z okazji 5-tego wspólnego dużego wyjazdu.

Piękny tort (i smaczny) © djk71

Gdyby ktoś mi powiedział pięć lat temu, że prawie dziewięćdziesiąt osób z firmy wybierze się na trasę ponad 222 km to... bym go wyśmiał... I chyba nie tylko ja.

Wielkie brawa dla wszystkich, którzy się wkręcili i kręcą nie tylko z nami ale też sami lub w mniejszych grupkach.
Wielkie dzięki dla tych, którzy nas wspierają... dla Zarządu, działu HR, Serwisu, Marketingu i wszystkich innych, którzy pomagają nam zarówno w organizacji takich wyjazdów, jak i potem na trasie, na mecie. Bez Was nie byłoby to takie proste. DZIĘKUJEMY!


Komentarze (2)

Może trzeba uderzyć w tej kwestii do HR-u ? :)
Gliwice - Suwałki.... powiadasz... Hmmm...

djk71 17:29 poniedziałek, 18 czerwca 2018

Coraz większym problemem jest zaplanowanie trasy na tak długim odcinku dla dużej grupy rowerzystów, zajmuje to coraz więcej czasu, chyba pora na nowe stanowiska w firmie - Objeżdżacz tras ;) i Planista tras ;)

Co do ekipy, to zaskakują mnie z każdym rokiem, już wydaje się, że pojedzie grupka 20 osób, a tutaj okazuje się, że jest nas 90... Co będzie za rok? Co za 2 lata. Przecież wkrótce będziemy musieli zgłaszać nasz przejazd jako imprezę masową i prosić policję o obstawę ;)... Taka firmowa Maa Krytyczna Gliwice-Suwałki np ;)

amiga 09:58 sobota, 16 czerwca 2018
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ktakz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]