KoRNO 2016, czyli rogaining po raz pierwszy
Przyjeżdżam do Siedlca na godzinkę przed startem. Wystarcza, żeby się zarejestrować, uzbroić rower i zamienić choć kilka słów z licznymi znajomymi. Zacna ekipa tu ściągnęła :-)
Dostajemy mapy (2 x A3), na odprawie głównie komentarze do punktów i zaczynamy planować. Co prawda wcześniej zakładałem, że trzeba będzie uwzględnić wagi punktów, że może warto "brać" mniej ale tylko te "tłuste", ale w efekcie rysuję po prostu wszystkie punkty w okolicy. Do pewnego miejsca, bo potem zobaczymy jak się będzie jechało.
Start. Ruszam dość szybkim tempem.
PK 71 - Skarpa nad wyrobiskiem
Jeszcze przed punktem spotykam Zdezorientowanych i standard. Fajnie się rozmawia więc przejeżdżamy skręt. Korekta i trzeba się jednak skupić na jeździe. Pierwszy punkt to mój punkt - 71 :-) Taki sam jak numer startowy.
Numerek chyba nie był przypadkowy :-)© djk71
Dojeżdżamy w okolice punktu i zaczynamy szukać. Jako, że jest nas kilkoro to idziemy szeroko i punktu nie ma. Zaczynamy szukać w okolicy. Zbyty szerokiej okolicy. Coś jest nie tak. Przecież to Grześ ustawiał punkt więc powinien być na swoim miejscu. Jeszcze raz wracam i... słyszę, że jest koło rowerów. No tak. Idealnie, tylko jakoś go nie zauważyliśmy. Może dlatego, że nie zarejestrowaliśmy (a przynajmniej ja), że nie ma lampionów, tylko kartki A4.
PK 52 - bunkier
Ruszam dalej. Jest bunkier, ale to nie ten. Zgodnie z mapą jest ich tu pełno.
Pierwszy i nie ostatni dziś bunkier© djk71
Chwilę zajmuje mi odszukanie właściwego, a potem samego punktu, bo choć obchodzę go po raz drugi to punkt zauważą dopiero Bartek, który mnie dogonił.
PK 46 - Szczyt skały
Wniosek po ostatnich dwóch punktach. Trzeba się dobrze odmierzać i wszystko będzie ok. Na karcie jest linijka więc trzeba to wykorzystać. I wykorzystuję... mijając i to o sporo punkt. Miarka, którą zwykle używam jest w odpowiedniej skali... tam jeden oznacza 1km, tu 1 oznacza 1 cm, czyli na tej mapie 500m :-( Zapominam się i nadrabiam kilometry :-)
Jedna ze skałek© djk71
PK 55 - wyrobisko / dół
Wciąż myśląc o głupiej pomyłce, wyjeżdżam z punktu nie do końca tak jak planowałem i w efekcie odpuszczam PK 61 - ale i tak nie lubię rowów więc jakoś to przeżyję :-)
Tym razem do punktu docieram bez problemów. Chwilę wcześniej mijam klimatyczną kapliczkę.
Kapilczka św. Idziego© djk71
Przed punktem bufet
Bufet© djk71
PK 81 - bunkier
Prze punktem znów spotykam Agatę i Bartka. Podbijam kartę i dojeżdża Tomalos. Nie ma czasu jednak na pogaduchy trzeba jechać dalej.
PK 47 - przepust / dopływ wody do zbiornika
Punkt łatwo odnaleziony, choć ponoć nie do końca jest to przepust.
Przepust?© djk71
PK 62 - koniec ścieżki
Ruszam na przełaj, ale po chwili spotykam się z Agatą. Ucieka mi, ale za moment znów na siebie trafiamy. Wyjeżdżamy na asfalt i rozmawiając skręcam w drugą stronę. Koryguję kierunek i wydaje mi się, że Aga pojedzie w drugą stronę, jedak po chwili jest obok mnie. Zaliczamy punkt i znów mi ginie. Tym razem na dłużej.
PK 84 - bunkier
Odmierzam się i ostatni zakręt w polach jakby 30 m za blisko, ale jadę. Gdzie ten bunkier? A może warto się przesunąć o te 30m. Oczywiście, że warto. Jest i punkt.
PK 58 - podstawa radaru
Drogą Żarską (czyt. ścieżką) ruszam na poszukiwanie podstawy radaru. Ciepło. Bardzo. Na niebie ani jednej chmurki.
Pola, górki i ani jednej chmurki© djk71
Po chwili jest i szukane miejsce. Tym razem perforator znajduje się wewnątrz budowli.
Podstawa radaru© djk71
Minęło południe. Jakoś dziwnie wyliczam, że to połowa czasu. Siadam w cieniu i planuję co dalej.
Chwilę później dojeżdżam do Żarek. Rundka po sklepach w poszukiwaniu coli. Jest potrzebowałem tego. Czuję zmęczenie.
PK 74 - przepust / mostek, drzewo 10 m na N
Ciężko mi się jedzie. Dojeżdżam do mostku i słyszę jak jeden z gospodarzy woła: "Tam na górce, po lewej szukają!". Czyli nie jestem tu pierwszy :-) Punkt podbity. Ruszam dalej. Ruszam i rower nie chce jechać, a właściwie to ja nie mam siły.
Rezygnacja
Walczę z kolejnymi metrami. Postanawiam odpocząć na parkingu. Ledwie dojeżdżam i spotykam znajomą ekipę :-) Chwila rozmowy i Zdezorientowani jadą dalej, a ja postanawiam się położyć na ławeczce i nabrać sił. Akurat dzwoni telefon więc mam okazję to długiej i sympatycznej rozmowy.
Tak będę leżał© djk71
Kiedy wydaje mi się, że nabrałem sił siadam na rower i... to było tylko złudzenie. Ledwo jadę. Boli mnie głowa, mam mdłości, czyli podobnie jak na ostatnim Bike Oriencie. Wlokę się w stronę Żarek. Miałem jeszcze nadzieję zaliczyć punkty przy trasie, ale to nie ma sensu. Jedyne co zaliczam to duży kirkut. Nie wiem czemu jakoś przyciągają mnie te cmentarze.
To tylko mała część cmentarza© djk71
Nie mam jednak sił, by spędzić tu więcej czasu.
Każda tablica to jakaś historia© djk71
Próbuję jechać dalej. W Zawadzie kolejny sklep i woda + cola. Siedzę na schodkach sklepowych i nie mam chęci się ruszyć.
Meta
Jakoś docieram do mety. Pokonany. Ledwie żyw. Mimo zachęty organizatorów nie decyduję się zostać do jutra. Rower na auto. Obiadek i czas wracać do domu.
Ogólnie świetna impreza, fajne tereny, tylko... ta temperatura (bo przecież nie forma)...
Wracając trochę żałowałem, że nie zostałem choć do zakończenia imprezy, bo miło by było porozmawiać ze znajomymi, ale w momencie wyjazdu czułem się fatalnie. Za to w nagrodę za szybki powrót mogłem pokibicować synowi na turniej siatkówki... :-)
Już czekam na przyszłoroczną edycję. Tak trzymać :-)