Ciężko nam się dziś zdecydować

Sobota, 16 sierpnia 2008 · Komentarze(9)
Ciężko nam się dziś zdecydować gdzie jechać. Za dużo możliwości. Damian optuje za lasem, Młynarzowi i mnie bardziej odpowiada szosa. Damian twierdzi, że wszędzie już tu był, my, że jeszcze większości nie widzieliśmy. Młynarz chce usilnie zaliczyć kilka waypointów korzystając, z okazji, że jest w okolicy gdzie jest ich tak wiele.

W końcu wytyczamy trasę i dość późno wraz z Wiktorkiem ruszamy w drogę. Na pierwszy ogień poszła Topola Lesznowska, potem Pass i punkt umieszczony w zgliszczach starej kotłowni. Bez sensu miejsce, nie dość, że nie jest atrakcyjne, to jeszcze może być niebezpieczne.

Dalej Błonie. Dziś, bo wczorajszym kryzysie nie ma śladu. Jedzie mi się świetnie. Zaliczamy strasznie zaniedbany, ukryty kirkut, bez GPS-a byśmy tu chyba nie trafili. Straszne są dzieje kirkutów w Polsce.



Chwila przerwy na bardzo ładnym błońskim rynku





Ruszamy w kierunku Rokitna. Po drodze widać skutki wczorajszej wichury. Na szczęście to tylko połamane gałęzie, a nie rozwalone domy, jak w innych częściach kraju.

W Rokitnie obok kościółka rozstawiono stare maszyny rolnicze. Ciekawy pomysł. Szkoda, że ktoś nie wpadł na pomysł, aby e opisać, myślę że wiele osób nie ma pojęcia do czego kiedyś służyły, niektóre pewnie jeszcze wciąż można spotkać na polach.

Kolejny waypoint jest w Instytucie Budownictwa Mechanizacji i Elektryfikacji Rolnictwa w Kłudzienku. Po drodze mój łańcuch zastępuje mi mp3-kę, niestety nie gra muzyki jaką lubię. Przed wjazdem do Instytutu nie wytrzymuję i zatrzymuję się żeby go nasmarować. Doganiam chłopaków i... jest mały problem. Waypoint jest umieszczony na zamkniętym terenie w grożącym zawaleniem budynku. Kolejny bezsens. Piotrek był co prawda skłonny go zaliczyć jednak napotkał sprzeciw jakiegoś tubylca. Niepotrzebna pyskówka i po chwili rezygnując z odnajdywania kodu ruszamy dalej.

W Izdebnie Kościelnym purchawka-gigant. Jako, że moje baterie w aparacie odmówiły współpracy muszę posiłkować się zdjęciem zrobionym przez Damiana.



Zaczyna padać. Źle. Zaczyna się ulewa. Po kilkunastu sekundach jesteśmy cali mokrzy, po kilku minutach w butach basen. Do domu jeszcze około 20km. Nie damy rady już zaliczyć filarów, na których najbardziej mi zależało. Trudno Ważniejsze jest zdrowie Wiktorka. W ciągle padającym deszczu jedziemy do domu. Po kilku kilometrach przestajemy zauważać deszcz.

Dojeżdżamy do domu. Dziwne bo... wszyscy są zadowoleni, uśmiechnięci. Taka jazda też ma swój urok o ile nie kończy się potem w łóżku. Mam nadzieję, że tak się nie skończy dla nikogo tym razem.

Ogólnie spędziliśmy fajne popołudnie, nie podobały mi się jednie dwa wspomniane waypointy. Niektórych takie umieszczenie punktów może dodatkowo podniecać, mnie nie. Z założenia będę je ignorował. To tylko zabawa, która dla mnie może być jedynie wskazówką/pretekstem do odwiedzenia interesujących punktów w okolicy. O ile na Śląsku też się gra rozwinie.

Komentarze (9)

Ojojoj!
Dlaczemu tu nie widzę wpisów? :>
Pozdrawiam :)

kosma100 12:07 niedziela, 31 sierpnia 2008

Takie purchawy rosną tylko na dobrej glebie! ;P

Glebozerca 01:27 niedziela, 31 sierpnia 2008

Nie chcę się czepiać ale...
od dwóch tygodni zero wpisów.
Mam nadzieję, że jednak jeździsz "po cichu". ;)

Pozdrawiam!'

Mlynarz 19:59 sobota, 30 sierpnia 2008

Damian No i Zagłębie ;p
Pozdrawiam :)

kosma100 16:38 sobota, 23 sierpnia 2008

Tak to jest. :)

Nie ważne gdzie, nie ważne kiedy, nie ważne w jaką pogodę... WAŻNE Z KIM! :)

Mlynarz 10:48 wtorek, 19 sierpnia 2008

DMK77
Może się uda, choć jak dotychczas cisza...

Mlynarz
Jak widać w dobrym towarzystwie nie przeszkadzają drobne niepowodzenia, koszmarna pogoda, bo mimo tego wszystkiego wycieczka wyszła zajefajna... Oby więcej takich.

djk71 08:55 wtorek, 19 sierpnia 2008

Przede wszystkim nie chciałem jechać do lasu żeby nie mieć mokrych butów...
Ostatecznie i tak miałem jezioro w butach pomimo tego, że jeździliśmy asfaltem. :D
Ale z trasy jestem bardzo zadowolony, bo przyjemnie się jeździło. :)

Maszyny rolnicze faktycznie mogłyby być opisane, bo przeznaczenie niektórych z nich bardzo mnie ciekawiło. :)

Waypoint w instytucie to była strata czasu i nic poza tym. :D
Jakbym mógł cofnąć czas to bym tam nawet nie zajeżdżał ale czasu się nie da cofać. ;)

Izdebno bardzo mi się podobało, szkoda jedynie tego że wizyta w nim zgrała się z załamniem pogody, bo pewnie byśmy sobie jeszcze śmignęli na filary, które również chciałem bardzo zobaczyć. Może uda się następnym razem.

"ważniejsze jest zdrowie Wiktorka" - i za to masz kolejny wielki szacun u Młynarza. :)

Też mam nadzieję, że na Śląsku ta gra w odwiedzanie waypointów się rozwinie, chciałbym również aby we Wrocławiu i okolicach kilka osób się na nią napaliło. :)

Jeszcze raz dziękuję za wspólne kilometry i całą resztę! :D

Pozdrawiam!

Mlynarz 11:03 poniedziałek, 18 sierpnia 2008
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa miest

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]