Wiosna idzie
Po wczorajszych czterech godzinach na rowerze (brutto to nawet pięciu) dziś czas na coś krótszego. Trzeba zobaczyć jak tam moje leśne ścieżki. Te mniej uczęszczane.
Ciepło, dobrze, że nie brałem kurtki. I widać że idzie wiosna :-)
Niestety w lesie błotniście. Miejscami bardzo. I ślisko. Do tego stopnia, że ścieżki, którymi w lecie spokojnie jeździłem dziś co chwilę mnie zatrzymują. To korzenie na zjazdach, to błoto na podjazdach.
I trudno tu mówić o jakiś górach, wielu rowerzystów by nawet nie zauważyło, że coś minęli, ale ja widzę. Widzę za dużo. Często chyba oczami wyobraźni i wtedy zapala mi się czerwona lampka i... następuje paraliż. Zatrzymuję się i sprowadzam/podprowadzam rower. Nie wiem czy w moim wieku jest jeszcze szansa to pokonać.
W sumie to dzisiejsza przejażdżka zmęczyła mnie chyba bardziej niż wczorajsze 80km. Przynajmniej psychicznie.
Kadencja: 71
Komentarze (9)
noibasta Właśnie... kiedyś rowery wjeżdżały wszędzie... Wiedziałem, że starość kiedyś nadejdzie... Ale że się będzie objawiała w ten sposób to się nie spodziewałem ;) katane Skoro zima jak lato...
Tutaj dopiero ktoś jeździ... I to w okresie zimowym masz więcej wpisów niż w letnim... oby tak dalej... powodzenia w nast. wycieczkach i w przezwyciężaniu strachu na zjazdach... :)
djk> a ja tam Cię rozumiem :) jak sobie przypomnę te wszystkie numery na pelikanie i wigry3 ;) ... a teraz ja większy, rower większy górki niby te same ... ale przekleństwo wyobraźni :D Ale faktycznie w towarzystwie tzn jadąc za kimś ;) wiele przeszkód można pyknąć z rozpędu i odruchowo co też mi się czasem zdarza ale wtedy zazwyczaj (i na szczęście) nie zdążę pomyśleć ;)
tajemniczyjogurt Dzięki za obszerny komentarz... Myślę jednak, ze wiek ma znaczenie... I co innego jak ktoś zaczynał za młodu i teraz już tylko kontynuuje, a co innego jak ktoś zaczyna teraz.. :-) Ja na każdym drzewie obok trasy widzę karetkę pogotowia :-)
Fakt, trening czyni mistrza, szkoda tylko, że nie bardzo mam z kim, bo tak widzę siebie jak leżę i nikt mnie nie znajduje przez kilka godzin...
Motyw z hamowaniem i skręcaniem... też bym nie wpadł...
A opony muszę zmienić jak już odzyskam swój rower, bo Aspen z tyłu na błoto się nie nadaje...
k4r3l Masz na niego namiary? ;-) A tak poważnie to faktycznie coś ma się ochłodzić... Dobrze mówisz, trening czyni mistrza... Najlepszy w towarzystwie...
A co do zjazdów/podjazdów to warto sobie znaleźć jakieś w okolicy, bardziej techniczne i jeździć do bólu podnosząc sobie co chwila poprzeczkę. Najlepiej w towarzystwie, bo jednak człowiek wtedy czuje się pewniej i w razie "W" można liczyć na pomoc ;)
Część 2, piszę piszę, a tu mi nie chce wysłać komentarza, bo limit jest do 2000 znaków.
Jak już mówiłem, warto jeździć z kimś - we Wrocławiu Tem Mitutoyo organizuje otwarte treningi, może w twojej okolicy też coś takiego jest. Można się podszkolić nie tylko z praktyki ale i z teorii. Dużo mi pomogła mi informacja o tym, że przy hamowaniu sztywnieją ręce (nie da się skręcać). Sam na to nie wpadłem, ale teraz przez to hamuję o wiele mniej i lepiej mi się zjeżdża.
Co do podjazdów, czasem warto spróbować zaatakować podjazd nie na najlżejszym biegu, ale drugim czy trzecim (z tyłu), zwłaszcza takie krótkie. Do tego próbować podjeżdżać w siodle - łatwiej jest rozłożyć obciążenie tak, żeby przód nie leciał do góry, ani tył się nie ślizgał.
Co do zjazdów: Wiek tutaj nie ma znaczenia - wystarczy popatrzeć na czołówkę maratonów i etapówek. Takie rzeczy najlepiej ćwiczyć z kimś i podpatrzeć którą linię zjazdu wybiera, czy skręca, czy jedzie prosto i kopiować ruchy. Parę razy trzeba zjechać przeszkodę w taki sposób, żeby wyrobić sobie powtarzalność. Dużo ułatwia fakt, że jest się wypoczętym i niezestresowanym, to rzeczywiście obciążający psychikę trening, a dekoncentracja nie pomaga.Nie zawsze się udaje, ale myślę, że jest coraz lepiej. Mam kilka miejscówek do jazdy, na których ćwiczę.
Na Starej Cegielni jest taki zjazd - stromo, 5 metrów skarpy z prawej i jeszcze trzeba skręcać najpierw w lewo, a potem w prawo. Za pierwszym razem wystraszyłem się i złapałem drzewa. Po kilku razach udało mi się zjechać do połowy, później wyleciałem przez kierownicę w krzaki (to jest nawet na filmie, gdzieś w kwietniu 2013), jeszcze raz trafiło mi się, że widelec mnie odbił i poleciałem w prawo i w dół. W zeszły piątek okazało się, że jednak się da zjechać całość :)
W Lasku Bukowym jest taka stroma ścianka z korzeniami - w kwietniu zjechałem ją dwa razy, bo nie znałem tego miejsca i jechałem w środku grupy. Pojechałem tam drugi raz w październiku i nie mogłem się przełamać - po prostu zatrzymywałem się przed zjazdem. Takie rzeczy najlepiej jest przejeżdżać z rozpędu z tyłkiem daleko za siodłem. Ta ścianka to jest mój cel na ten rok.