Dziś znów późny powrót do domu. Zmęczony, ale co zrobić... Adam co prawda podpowiada mi, że mógłbym odpocząć (piękna motywacja), ale nie ma lekko. Nie poddam się :-) Znów pętelki. Całkiem przyjemnie, "Bastard" wciąga :-)
Dwa dni przerwy (z konieczności) więc do końca tygodnia codziennie jeśli chcę zakończyć wyzwanie z sukcesem. Dziś ciężko się biegło z uwagi na warunki na chodnikach. Po 3 km dopadł mnie ból piszczeli. Nie wiem, czy to przez te warunki na drodze, czy coś innego. Cztery minuty spaceru i znów mogłem biec.
Dziś długi powrót do domu, ale nie było już czasu na drzemkę. Wieczorem mecz. Co prawda przed telewizorem, ale i tak czasu mało. Szybko się przebieram i idę. W sumie to biegnę. Znów ślisko, ale daję radę. Cztery pętelki. Całkiem przyjemnie. Zobaczymy jak będzie jutro, szczególnie pogodowo. Straszą mocnym śniegiem.
Ciężki tydzień, ale co zrobić, wyzwanie to wyzwanie. Zbieram się wieczorem i ruszam. Dziś znów cztery pętle po najbliższej okolicy. Zimno. Zimno i ślisko. Ale zadanie zaliczone. :-)
Dziś dzień urlop z przyczyn rodzinnych. Przed wyjazdem szybka rundka, bo czuję, że jak wrócimy to może nie być chęci. Zimno, biało, ale całkiem przyjemnie.
Dziś miałem zamiar wyjść rano, a ledwo zwlokłem się wieczorem. Podejrzałem, że Adam nie zrezygnował więc też nie miałem wyboru ;)
Nie chciało mi się biegać daleko więc cztery kółka w pobliżu domu. Zawsze się zastanawiam, co trudniejsze, ale chyba blisko domu.. łatwiej zrezygnować :-) Dziś dałem radę. Drugi tydzień wyzwania za nami.
O jak mi się nie chciało wyjść, jaki czułem się zmęczony... Ale kiedy już wyszedłem to spokojnym tempem biegło się całkiem nieźle. Czyli prawie jak zawsze... trzeba tylko się zmusić do wyjścia :-)