W tym roku nie wystartowaliśmy na planowym duathlonie w Czempiniu więc Adam zasugerował, że musimy mieć inny cel. Wybór padł na październikową Łemkowynę. Żeby jednak tego dokonać to trzeba regularnie trenować. Aby mieć dodatkową motywację postanowiłem zaliczyć Koronę Półmaratonów Śląskich. Co miesiąc jeden półmaraton.
Problem w tym, że ostatni półmaraton asfaltowy biegłem dwa lata temu. Przyjeżdżam do Kato z żoną. Ja biegnę, Ona idzie z kijami.
Wings for Life w tym roku z aplikacją, ale na zorganizowanym biegu w Zabrzu. Zimno, dobrze, że dałem się żonie namówić na długie spodnie i coś pod koszulkę.
Rano miałem wątpliwości, czy jechać, bo i czułem zmęczenie i noga po liczeniu stopni w basenie nabrała kolorów. Ostatecznie jednak jedziemy.
Kończąc trzecią mówię żonie, ze zaraz zawracam, bo Adam Małysz zaraz mnie dogoni. Ostatecznie zanim to zrobi to robię jeszcze pół pętli. Potem okaże się, że zabrakło mi 50m do mojego rekordu. 13,06 km to i tak nieźle jak na moją kondycję.