Śmierdzący Leń - ostatnie w tym roku zaplanowane i już zapłacone zawody. Część była jeszcze przeniesiona z poprzednich lat, inne zapisane w nagłych przypływach poczucia jaki to ja jestem zajebisty... I wszystkie były fajne. Niektóre bardzo ciężkie, ale tym bardziej zapadające w pamięć. Kiedy następne? Nie wiem. Póki co nie chcę o tym myśleć.
Gdybym miał gałąź to też bym się polenił
© djk71
Śmierdzący Leń - zawody trafiające na mój okres pogłębionej refleksji. I jak odczytać ich nazwę? Jako podsumowanie jakiegoś okresu? Jako wskazówkę na nadchodzący czas. A może jako ostrzeżenie? Nie wiem... jeszcze...
A same zawody... Dla leni chyba nie były. Ponad 27 km i ok. 1300 m w pionie. Na szczęście pogoda dopisała. ok. 16 stopni i całkowite zachmurzenie. U góry nawet padało.
Przed startem
© djk71
Pierwsza impreza i chyba nie ostatnia. Organizacyjnie widać, że bardzo się wszyscy starali. Pozdrowienia dla pań kucharek - gulasz palce lizać...
Impreza z pomysłem i potencjałem. A czemu śmierdzący - sami
poczytajcie.
Buteleczka z...
© djk71
Po krótkiej rozgrzewce startujemy. Wraz z nami wójt gminy Ujsoły, co prawda dziś tylko symbolicznie pierwsze kilkaset metrów, ale obiecał, że za rok wystartuje :-)
W białej koszulce wójt gminy Ujsoły
© djk71
Krótki odcinek asfaltowy i zaczyna się pierwszy dziś podbieg.
Pierwszy podbieg
© djk71
Łatwo nie jest. Na przemian bieg i marsz. Im wyżej tym mniej widać i tym chłodniej.
Gdzieś na 6 km buty mam zupełnie przemoczone. Te odporniejsze są... w aucie. Wziąłem tylko nie pomyślałem żeby założyć.
Gór nie widać, ale chociaż zawodników w dole widzę
© djk71
Widoki zapewne są piękne tylko dziś niewiele widać.
Nie widzę kto przede mną
© djk71
Ledwo widzę kto za mną
© djk71
Gdzie mam siłę biegnę, gdzie nie podchodzę. Co jakiś czas czyszczę okulary, bo na przemian albo zaparowane, albo mokre od deszczu.
Wciąż niewiele widać
© djk71
Na jednym ze zbiegów wyskakuje z krzaków warczący wilczur. Sam. Wiecie jaki mam stosunek do psów - po prostu się ich boję. Podnoszę leżące pod nogami kamienie. Tak wiem, że to się wielu nie podoba, ale wszystkie psy, które mnie dotychczas ugryzły nigdy wcześniej tego nie zrobiły. Nie mam ochoty na kolejny raz. Po chwili pojawia się w oddali właściciel, chyba Słowak - ona nie gryzie! Woła i pies się cofa, a ja wracam do biegu, w tym momencie pies zawraca i znów warcząc zbliża się na mało komfortową dla mnie odległość. Trudno, lecą kamienie. Właściciel chyba niezbyt zadowolony, ale pies się zatrzymał. Po chwili mrucząc coś pod nosem zapina suce smycz.
Za chwile tam muszę zbiec
© djk71
Biegnę dalej. Jest dobrze. Zdecydowanie taka temperatura bardziej mi odpowiada, niż ta tydzień
temu.
Pojawiają się góry
© djk71
Bufet i ostatnie dwa podbiegi. Na drugim spotykam jednego z zawodników, który gdzieś na początku mi uciekł. Chwile podchodzimy razem, ale gdy tylko robi się bardziej płasko ruszam do biegu. Nie oglądam się.
Biegnie się dobrze
© djk71
Jakieś pół km od mety widzę żonę, która wyszła mi na przeciwko.
Zbieg do mety
© djk71
Mijam ją i lecę do mety.
Mijam żonę
© djk71
Łatwo nie było, ale podobało mi się.
Na mecie
© djk71
Medal Śmierdzącego Lenia
© djk71
Kiedy (i czy) następny raz? Nie wiem... Zobaczymy...
Startować, czy nie?
© djk71