Supermaraton Gór Stołowych półmaraton
Niedziela, 26 czerwca 2022
· Komentarze(0)
Kategoria Bieganie, Samotnie, W górę, Z kamerą wśród..., Zawody
Supermaraton Gór Stołowych. Miał być pierwszy bieg ultra. Miał. Świadomość braku treningów sprawiła, że zmieniłem dystans na półmaraton. I to był dobry wybór. Szczególnie, że o ile wczoraj było bardzo ciepło To dziś było gorąco i pełna lampa, czyli coś czego nie cierpię.
Już na starcie jest ciepło, ale przecież 21 km dam radę przebiec.
Ruszamy. Na początku spokojnie, bo dość ciasno. Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie cieszę się, że nie mam możliwości zapomnieć się i pognać zbyt szybko.
Pierwsze trzy km prawie z górki, co nie zawsze oznacza, że jest łatwo, czy szybko. Trzeba mocno patrzeć pod nogi.
Później zaczyna się podbieg, a właściwie podejście. Jest ciepło i ciężko. Chwilę później niespodziankę robią mi Piotr z Adamem. Miałem cichą nadzieję, że ich zobaczę na punkcie żywieniowym, ale nie tutaj. Szok.
Co więcej po chwili znów ich spotykam. Jak oni to zrobili? Nie wiem. Ale cieszę się bardzo na ich widok, bo ciepło nie pomaga mojej głowie.
Czas na bufet. Tuż przed nim niesamowity doping stojących tam kibiców. Są świetnie zorganizowani. Stojący najwyżej odczytuje imię biegacza, a reszta skanduje jego imię. Fantastycznie :-)
Łatwo nie jest.
Na bufecie łapię tylko kawałek arbuza, zamieniam dwa słowa z Moniką i Piotrem i lecę dalej.
I znów chłopaki na trasie. Są niesamowici.
Chwilę później zacznie się ściana na Błędnych Skałach.
Rzeczywiście daje w kość. Muszę dwa razy przystanąć. W końcu jestem u góry.
Kubek coli, arbuz i hasło nad którym może rzeczywiście trzeba się zastanowić :-)
Teraz już wiem, że powinno być łatwiej. Po płaskim, albo z górki prawie do schodów, ale podejście zabrało mi wszelkie siły. Ledwo przebieram nogami.
Próbuję udawać, że biegnę gdy po raz kolejny dziś widzę Adama z aparatem na trasie.
Swoją drogą ciekawe ile kilometrów dziś On zrobił :-)
Na samej końcówce trafiam na jeszcze jeden nieplanowany, spontanicznie zorganizowany bufet :-) O jak go potrzebowałem :-)
Teraz jeszcze tylko kawałek ten sam jak na początku i... 665 schodów na Szczeliniec.
Gdzie się da próbuję jeszcze biec. Szczególnie, że znów dopinguje mnie Adam z Piotrem.
W końcu jest schronisko.
Na mecie zdaje się, że spiker wymienia nazwiska. Swoje nie słyszę Nic nie słyszę i nie widzę.
Nie mam sił. Po raz kolejny słońce mnie pokonało.
Jestem zadowolony, że dobiegłem. Jestem zadowolony ze wsparcia jakie miałem przed startem, na trasie i wreszcie na mecie.
Wielkie dzięki Anetko, Moniko, Kori i oczywiście Adamie i Piotrze. Nie wiem czy bym to zrobił bez Was.
Nie jestem zadowolony z kondycji i reakcji organizmu na temperaturę. I pewnie dlatego zapisałem się od razu na kolejny... dłuższy bieg :-)
Już na starcie jest ciepło, ale przecież 21 km dam radę przebiec.
ETISOFT RUNNING TEAM na starcie© djk71
Ruszamy. Na początku spokojnie, bo dość ciasno. Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie cieszę się, że nie mam możliwości zapomnieć się i pognać zbyt szybko.
Pierwsze trzy km prawie z górki, co nie zawsze oznacza, że jest łatwo, czy szybko. Trzeba mocno patrzeć pod nogi.
Później zaczyna się podbieg, a właściwie podejście. Jest ciepło i ciężko. Chwilę później niespodziankę robią mi Piotr z Adamem. Miałem cichą nadzieję, że ich zobaczę na punkcie żywieniowym, ale nie tutaj. Szok.
Do przodu© djk71
Co więcej po chwili znów ich spotykam. Jak oni to zrobili? Nie wiem. Ale cieszę się bardzo na ich widok, bo ciepło nie pomaga mojej głowie.
Po kolejnym podbiegu© djk71
Czas na bufet. Tuż przed nim niesamowity doping stojących tam kibiców. Są świetnie zorganizowani. Stojący najwyżej odczytuje imię biegacza, a reszta skanduje jego imię. Fantastycznie :-)
Zbieg przed bufetem© djk71
Łatwo nie jest.
Trudny teren do biegania© djk71
Na bufecie łapię tylko kawałek arbuza, zamieniam dwa słowa z Moniką i Piotrem i lecę dalej.
Arbuz na bufecie© djk71
I znów chłopaki na trasie. Są niesamowici.
Ciepło, ale biegnę© djk71
Chwilę później zacznie się ściana na Błędnych Skałach.
Rzeczywiście daje w kość. Muszę dwa razy przystanąć. W końcu jestem u góry.
Kubek coli, arbuz i hasło nad którym może rzeczywiście trzeba się zastanowić :-)
Bieganie jest gópie!© djk71
Teraz już wiem, że powinno być łatwiej. Po płaskim, albo z górki prawie do schodów, ale podejście zabrało mi wszelkie siły. Ledwo przebieram nogami.
Próbuję udawać, że biegnę gdy po raz kolejny dziś widzę Adama z aparatem na trasie.
2/3 za mną ale ciepło mnie dobija.© djk71
Swoją drogą ciekawe ile kilometrów dziś On zrobił :-)
Na samej końcówce trafiam na jeszcze jeden nieplanowany, spontanicznie zorganizowany bufet :-) O jak go potrzebowałem :-)
Kolejny arbuz© djk71
Teraz jeszcze tylko kawałek ten sam jak na początku i... 665 schodów na Szczeliniec.
Schody dają w kość© djk71
Gdzie się da próbuję jeszcze biec. Szczególnie, że znów dopinguje mnie Adam z Piotrem.
Próbuję jeszcze biec© djk71
W końcu jest schronisko.
Ostatni zakręt© djk71
Mam to!© djk71
Na mecie zdaje się, że spiker wymienia nazwiska. Swoje nie słyszę Nic nie słyszę i nie widzę.
Meta!© djk71
Nie mam sił. Po raz kolejny słońce mnie pokonało.
Ukończone© djk71
Jestem zadowolony, że dobiegłem. Jestem zadowolony ze wsparcia jakie miałem przed startem, na trasie i wreszcie na mecie.
Wielkie dzięki Anetko, Moniko, Kori i oczywiście Adamie i Piotrze. Nie wiem czy bym to zrobił bez Was.
Nie jestem zadowolony z kondycji i reakcji organizmu na temperaturę. I pewnie dlatego zapisałem się od razu na kolejny... dłuższy bieg :-)