Dziś zakupy, mecz... Potem długo się zbierałem żeby coś zrobić, ale w końcu udało się wyjść na chwilę pobiegać. Wokół osiedla, w dobrym nastroju. Tylko pić mi się chciało. Przypomniał mi się widziany wczoraj na targach bagażnik rowerowy... :-)
Po powrocie do domu wciąż było mi mało. Słońce kusiło. Wymyśliłem rower. Co prawda obawiałem się, czy znów plecy nie dadzą o sobie znać, ale postanowiłem spróbować. Nie wpadłem tylko na to, że słońce... wyszło po deszczu. W efekcie po 500m jazdy miałem od razu mokre cztery litery.
Później już było tylko gorzej. Błoto, błoto i błoto. Ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Po prostu chciało mi się kręcić :-)
Dziś aktywny dzień. Wizyta na targach turystyki. Po drodze załatwienie kilku innych tematów. A na siłowni przyszła mi ochota na schody. 200 pieter zaliczone. Jak zawsze kałuża potu pode mną.
Rozłożyło mnie. Półtora tygodnia w łóżku. Na kontroli lekarka stwierdziła, że jest lepiej ale jeszcze powinienem pozostać na L4. Nie dałem się namówić :-)
Dziś krótko na bieżni. Tak żeby sobie przypomnieć jak to się robi. Było całkiem przyjemnie.