Mój pierwszy raz... na nartach
Niedziela, 1 marca 2020
· Komentarze(3)
Kategoria Na nartach, W towarzystwie, Z kamerą wśród...
Dziś firmowa impreza integracyjna w Wiśle. Inna niż zwykle, bo... nie jedziemy rowerami, ale za to jedziemy z rodzinami :-)
Przyjeżdżamy trochę wcześniej żeby pomóc ekipie w ogarnięciu takiej liczby ludzi.
Czas szybko leci i jedziemy na zaplanowany kulig.
Brak śniegu trochę budził moje wątpliwości, ale się udało.
Trochę brakło pochodni, śpiewów itp, ale pieczenie kiełbasek i chleb z tłustym zrekompensowały te drobne niedociągnięcia :-)
Wracamy do bazy i... zapraszają nas na obiad. Teraz? Po tym jak i tak zjadłem więcej niż zwykle... Ale nie mogłem się oprzeć... o tygodnia chodził za mną ten smalec z ogórkiem...
Dziewczyny zachwalają żurek więc idziemy. Żurek pyszny, ale nie kończy się na tym. Jeszcze porcja placków z gulaszem, a potem jeszcze ciasto... Nie pamiętam kiedy tyle zjadłem. Masakra.... Już wiem, że jak tylko wrócimy do domu to... idę na siłownię spalić to wszystko.
Zastanawiamy się co dalej... basen, kręgle..., a może narty, na które się zapisaliśmy. Cały czas do tego ostatniego nie jestem przekonany. Nigdy w życiu nie jeździłem na nartach. Wyobraźnia podpowiada mi od razu kontuzję, a przecież jestem zapisany na tyle biegów i innych imprez...
Mimo to idziemy. Zapisujemy się na szesnastą i po chwili zakładamy sprzęt. Już to sprawia mi problemy, to naprawdę mój pierwszy raz... Ubrany, wstaję i... dziwnie się stoi, a co dopiero chodzi, o jeżdżeniu nawet nie próbuję myśleć :-)
W końcu ruszamy :-)
Jakoś dochodzimy do stoku i... na szczęście skierowali nas na ten mały ;-)
Każdy z nas dostaje swojego instruktora. Mnie przypada sympatyczna Sara. Uśmiecha się, ale chyba nie wie co ją czeka ;-)
Obok cała loża szyderców, znaczy się... dopingujący koledzy :-)
Zaczynamy od rozgrzewki.
Potem zakładanie nart.
I pierwsze kroki. Interesująco.
Po chwili wyciąg zabiera nas na górę i... się zaczyna.
Łatwo nie jest.
O wielu rzeczach jednocześnie trzeba pamiętać.
Kiedy już coś zaczyna mi wychodzić to narty się rozpędzają i zamiast hamować wybieram siad na mokrym śniegu...
Kilkukrotnie... :-)
Ale ogólnie jest fajnie. Z każdym kolejnym zjazdem jest coraz fajniej, ale też czuję zmęczenie. To jednak zupełnie inny sport i inne mięśnie pracują.
Patrzę na zegarek i choć wydaje mi się, że minęła dopiero chwila to okazuje się, że nami już ponad 1,5h. Jeszcze ostatni zjazd i wystarczy.
Moja małżonka już też skończyła.
Za to syn do jeszcze śmigał... na dużym stoku. Szacun.
Coś mi się wydaje, że na siłownię już dziś nie pójdę. :-)
Podobało mi się, choć chyba mocno przeszkadzała mi wyobraźnia. Nawet Sara zauważyła, że jestem mocno spięty. Podobnie mam na basenie i... przy zjazdach na rowerze... Czasem wyobraźnia nie jest najlepszym przyjacielem człowieka...
Czy będzie ciąg dalszy? Biorąc pod uwagę kończącą się zimę to pewnie w tym roku już nie, choć pewnie by to było wskazane, bo przez rok wszystko zapomnę... Zobaczymy.
W każdym razie za nami miło spędzony dzień. Oczywiście były też momenty smutne... Jak wtedy, gdy pod koniec nauki zorientowałem się, że... nie włączyłem Endomondo... :-(
Czemu mam bałwana na plecach?© djk71
Przyjeżdżamy trochę wcześniej żeby pomóc ekipie w ogarnięciu takiej liczby ludzi.
Trzeba zapracować na rozrywkę© djk71
Czas szybko leci i jedziemy na zaplanowany kulig.
Brak śniegu trochę budził moje wątpliwości, ale się udało.
W trakcie kuligu© djk71
Nawet śnieg widać© djk71
Trochę brakło pochodni, śpiewów itp, ale pieczenie kiełbasek i chleb z tłustym zrekompensowały te drobne niedociągnięcia :-)
Jestem już głodny© djk71
Wracamy do bazy i... zapraszają nas na obiad. Teraz? Po tym jak i tak zjadłem więcej niż zwykle... Ale nie mogłem się oprzeć... o tygodnia chodził za mną ten smalec z ogórkiem...
Dziewczyny zachwalają żurek więc idziemy. Żurek pyszny, ale nie kończy się na tym. Jeszcze porcja placków z gulaszem, a potem jeszcze ciasto... Nie pamiętam kiedy tyle zjadłem. Masakra.... Już wiem, że jak tylko wrócimy do domu to... idę na siłownię spalić to wszystko.
Zastanawiamy się co dalej... basen, kręgle..., a może narty, na które się zapisaliśmy. Cały czas do tego ostatniego nie jestem przekonany. Nigdy w życiu nie jeździłem na nartach. Wyobraźnia podpowiada mi od razu kontuzję, a przecież jestem zapisany na tyle biegów i innych imprez...
Mimo to idziemy. Zapisujemy się na szesnastą i po chwili zakładamy sprzęt. Już to sprawia mi problemy, to naprawdę mój pierwszy raz... Ubrany, wstaję i... dziwnie się stoi, a co dopiero chodzi, o jeżdżeniu nawet nie próbuję myśleć :-)
W końcu ruszamy :-)
Na Krupówki mógłbym iść© djk71
Każdy z nas dostaje swojego instruktora. Mnie przypada sympatyczna Sara. Uśmiecha się, ale chyba nie wie co ją czeka ;-)
Obok cała loża szyderców, znaczy się... dopingujący koledzy :-)
Przed lekcją z super ekipą© djk71
Zaczynamy od rozgrzewki.
Wygląda to ciekawie z boku© djk71
Będę latał?© djk71
Potem zakładanie nart.
Narty są... dwie - to jeszcze łapię© djk71
I pierwsze kroki. Interesująco.
Pierwsze kroki© djk71
Po chwili wyciąg zabiera nas na górę i... się zaczyna.
Pod górę daję radę© djk71
Łatwo nie jest.
Raz przodem, raz tyłem© djk71
O wielu rzeczach jednocześnie trzeba pamiętać.
To po to jest kijek?© djk71
Kiedy już coś zaczyna mi wychodzić to narty się rozpędzają i zamiast hamować wybieram siad na mokrym śniegu...
Kilkukrotnie... :-)
Łatwo nie jest© djk71
Ale ogólnie jest fajnie. Z każdym kolejnym zjazdem jest coraz fajniej, ale też czuję zmęczenie. To jednak zupełnie inny sport i inne mięśnie pracują.
Patrzę na zegarek i choć wydaje mi się, że minęła dopiero chwila to okazuje się, że nami już ponad 1,5h. Jeszcze ostatni zjazd i wystarczy.
Zmęczony, ale zadowolny© djk71
Moja małżonka już też skończyła.
Za to syn do jeszcze śmigał... na dużym stoku. Szacun.
Igor śmiga na całego© djk71
Coś mi się wydaje, że na siłownię już dziś nie pójdę. :-)
Podobało mi się, choć chyba mocno przeszkadzała mi wyobraźnia. Nawet Sara zauważyła, że jestem mocno spięty. Podobnie mam na basenie i... przy zjazdach na rowerze... Czasem wyobraźnia nie jest najlepszym przyjacielem człowieka...
Czy będzie ciąg dalszy? Biorąc pod uwagę kończącą się zimę to pewnie w tym roku już nie, choć pewnie by to było wskazane, bo przez rok wszystko zapomnę... Zobaczymy.
W każdym razie za nami miło spędzony dzień. Oczywiście były też momenty smutne... Jak wtedy, gdy pod koniec nauki zorientowałem się, że... nie włączyłem Endomondo... :-(