Odyseja Świętokrzyska - dzień 2 Niedzielny poranek wita nas chłodem ale również brakiem deszczu. To duża odmiana w stosunku do dnia wczorajszego. Czujemy chyba zmęczenie i mimo, iż wstaliśmy wystarczająco wcześnie na start docieramy w ostatniej chwili. Na starcie znacznie mniej zespołów. Część nie została sklasyfikowana po wczorajszej trasie, część miała problem ze sprzętem - hamulce w wielu rowerach nie przetrwały wczorajszego dnia. Dziś trasa jest krótsza ale za to trzeba zaliczać punkty w określonej kolejności. Do tego punkty mają limity czasowe i po pewnym czasie są likwidowane.
Ruszamy i już na pierwszym punkcie mamy problemy ze zmieszczeniem się w limicie czasowym. Dobrze, że punkty 2 i 3 są zlikwidowane więc mamy trochę zapasu czasowego przed punktem czwartym. Jadę bez hamulców. Szaleństwo jakieś. Nauczeni wczorajszym doświadczeniem staramy się trzymać główniejszych dróg.
Dojazd na "czwórkę" choć nie wydaje się być trudny kosztuje nas trochę wysiłku. Jesteśmy słabsi niż wczoraj. Na "piątkę" droga prowadzi przez znienawidzoną przez nas naszą wczorajszą drogę powrotną (po kamieniach). Dajemy jednak radę obserwując przy okazji jak inni radzą sobie z trudami trasy. Mimo, iż regulamin mówi o jeździe i zaliczaniu punktów parami, niektórzy zostawiają swoich słabszych partnerów po drodze, a sami pokonują trudniejsze odcinki. Czujemy niesmak. Wydawało nam się, że ludzie pasjonujący się rowerami są… nieco inni, potrafią się tym cieszyć i bawić, ale jak widać… nie wszyscy :-(
My też jesteśmy zmęczeni ale w takiej sytuacji zjeżdża się po prostu do mety. I… taka jest nasza decyzja. Z analizy mapy wynika, że może to być nawet sensowne. Nie wiem tylko czy w dniu dzisiejszym również należy zaliczyć 50% punktów, czy to był tylko wymóg do kwalifikacji po pierwszym etapie. Jako, że i tak w drodze do kolejnego punktu przejeżdżamy obok mety, zatrzymujemy się żeby zasięgnąć języka u organizatorów. Okazuje się, że musimy zaliczyć jeszcze jeden punkt. Jedziemy na "szóstkę". Wspinamy się asfaltem. Krzyczę do Moniki jadącej za mną, że jeszcze zakręt i będzie długa prosta przez wieś Belno. Mijam zakręt i jest prosta. Prosta… jak w San Francisco… góra, dół, góra, dół, góra, dół… Fajnie to wygląda tylko… musimy prze to przejechać. Współczuję mieszkańcom wioski jak muszą się przemieszczać z jednego końca wsi na drugi….
Mijamy górki i po kolejnej kamienistej drodze docieramy do "szóstki". To już koniec na dziś. Wracamy. Niestety również przez San Francisco ;-)
Po drodze decydujemy się jeszcze zaliczyć "dziesiątkę". Chwila błądzenia po leśnych ścieżkach i zupełnym przypadkiem odnajdujemy lampion. Teraz już prosto do mety.
Szybkie mycie rowerów, kąpiel i ledwo zdążamy na ogłoszenie wyników, które odbywa się wcześniej niż zapowiadano, część osób jeszcze nie zdążyła zjechać z trasy. Nie będę tego komentował .
Bikestatsowicze
Zwycięzcy
A jednak będę…
Nie podobała mi się organizacja imprezy. I nie byłem w tym odczuciu chyba osamotniony.
- Mały cyrk z zakwaterowaniem, o czym już wspominałem, - Mapy bez folii - współczuję tym, którzy nie mieli własnych - Jeden bufet na trasie tylko z… wodą - wydaje się, że takie wpisowe można było coś więcej zaoferować - Brak sędziów na punktach - co niektórzy szybko zaczęli wykorzystywać - Pomyłki w punktacjach - Rozdanie nagród - przed czasem i w żenującym stylu. - …
Szkoda. Szkoda, że organizacja imprezy rzuciła tak wielki cień na samą imprezę, bo mimo tego wszystkiego, co powyżej BARDZO MI SIĘ PODOBAŁO.
Gratulacje dla zwycięzców i tych wszystkich, którzy mimo wszystko dzielnie walczyli na trasie.
No i najważniejsze: 31 miejsce na 85 startujących team'ów:) 5 miejsce w kategorii MIX Mocno powyżej oczekiwań. Monika - wielkie dzięki :-)
gratki gratki gratki!:)organizacja z tego co czytam do d...ale przy takim teamie jak miałeś to chyba można o tym zapoommniec:)) chciałabym widziec mine ludzi jak odczytywali wyniki i Wasza nazwe zespołu:)))))))) pozdrowionka
jahoo81 Ja też żałuję, że Cię nie było i zadowoliłbym się szóstym miejscem, bo przecież powalczylibyście wtedy ostro. Tylko Piotrek pewnie by już potem na nodze nie stanął.
No i dobrnęłam do końca Ze względu na to San Fraczesko żałuję że mnie tam nie było... Jesli Młynarz napisał że było przekozacko to tak musiało być :) A tak serio - z tego co napisałeś to organizacja i koszty jakie w to wszystko włożyliście odbiegają mocno od BO!
Gratuluję wyniku i udanego startu i że sie nie poddaliście tak bez walki! Szacun Big szacun!!! :) Pzdr Asica :P
Teraz nie pozostaje nam nic innego jak czekać na następną edycję. Może odbedzie się na Jurze (w tym roku miał tam być rajd ale z róznych względów to nie wypaliło). Pozdr
johanbiker- Dzięki. Niestety nawet tak poważna firma jak Compass miewa wpadki. Niestety w przypadku tej firmy to chyba nie pierwsza. A zawodnicy... no comments.
Najważniejsze to nie przejmować się i bawić się dalej... :-)
Gratuluję !Szokuje mnie postawa organizatora(mapy niefoliowane!każde zawody na orientacje zapewniaja takie)nie wiem kto to organizowal ale powinien sie wiele nauczyć,choćby od organizatorów maratonów.Co do zachowania uczestników to zawsze myślałem że bikerzy maja do siebie szacunek.Ale w kazdym stadzie są czarne owce Pozdrówka
Uff To mieliście farta :) Czekam z utęsknieniem na opis :) No i gratuluję wytrwałości i udanego udziału w średnio udanej imprezie Ważne że się dobrze bawiliście :) Pzdr :P